Aż się nie chce żyć.

Opowiedz swoją historię. Jak długo chorujesz? Czy masz zaufanego lekarza? Czy szybko Cię zdiagnozowano? Czy zastosowane leczenie odniosło zamierzony skutek?
Alusair
Początkujący
Posty: 1
Rejestracja: wtorek, 14 listopada 2017, 15:55

Aż się nie chce żyć.

Post autor: Alusair »

Cześć.
Jestem z Krakowa. Mam 30 lat. Nie rodziłam.
Odkąd byłam nastolatką miałam bolesne miesiączki i torbielki na jajnikach, które same się wchłaniały. Niestety 15 lat temu to nikt nie wiedział o endometriozie.
Gdzieś przed połową 2016 okazało się, że mam torbiel na lewym jajniku. Wyszła przypadkiem przy badaniu innej części brzucha. Niby nieduża, jakieś dwa centymetry. No i sobie rosła statecznie. Chodziłam od ginekologa, do ginekologa, wszędzie słyszałam, że to torbiel, która zapewne się wchłonie, więc czekamy. Brałam luteinę, brałam antykoncepcję, i ciągle, że czekamy 2 miesiące, bo się nie rozrasta ale też nie wchłania. No i tak sobie mimo wszystko urosła do 3.5 x 4 cm. Pojechałam do szpitala Narutowicza w Krakowie, bo bolało, bo była duża. Zrobili USG, odesłali do domu, że czekamy.
Wyczekałam dwa tygodnie i 27 lutego 2017 dostałam takich boleści, że głowa mała. A że mam wycięty woreczek żółciowy, to na początku sądziłam, że dostałam wzdęcia. Nic nie pomagało, ani espumisan, ani nospa, ani ibuprom, które miałam sprawdzone. Wyczekałam do wieczora. Koło 23:00 poprosiłam M., by zawiózł mnie do szpitala, bo nie dam rady. Pojechaliśmy na SOR W Narutowiczu, bo byłam tam wcześniej przecież. Zrobili USG, nic nie było widać konkretnego, torbiel dwukomorowa na lewym. Zostawili mnie na noc celem podjęcia decyzji o zabiegu rano. Podłączyli kroplówkę z przeciwbólowymi. Pomogło na 2 godziny. A potem polka od nowa, pół godziny biłam się z myślami, czy wołać lekarza. W końcu zawołałam. Pouciskał brzuch i zaordynował natychmiastową operację. Była 4.15 rano. Podpisałam zgodę, biżuterię wsadziłam do przyniesionej przez pielęgniarkę rękawiczki gumowej, do plecaka i wio na salę. Z nerwów przestało mnie boleć. Poprosiłam, by po wybudzeniu z narkozy mnie podnieśli, bo będę kaszleć i będę się dusić.
Operacja przebiegła pomyślnie. Wyłuszczono torbiel lewego jajnika, która pękła i rozlała się do otrzewnej, w związku z czym otrzewną wyczyszczono.
Pozbierałam się nieźle, w dniu wypisu, czyli 2 doby po zabiegu nie dostałam ŻADNYCH leków, pomimo, że podczas operacji stwierdzono jednoznacznie rozsianą endometriozę miednicy mniejszej. Musiałam prosić się o antykoncepcję, bo nie chciano mi jej przepisać.
Dodatkowo zostałam okradziona - ukradziono mi pierścionek zaręczynowy warty 1750 zł, kolczyki od rodziców i łańcuszek z grzybkiem i medalikiem Św. Rity. Dopiero potem zostałam uświadomiona, że przecież o 4 rano z boleściami mogłam skorzystać z depozytu szpitalnego. Proszę mnie nie strofować, że mogłam zostawić biżuterię w domu. Nie zakładałam takiego draństwa, nie zakładałam operacji.
Tak więc nic mi nie przepisano. Ognisk endometriozy podczas laparoskopii nie usunięto. Zrostów okołojajnikowych z lewej (mój jajnik jest przyrośnięty do macicy) nie usunięto. Pozbyto się tylko torbieli, stwierdzono endometriozę i wyssano krew z brzucha. Nawet zalecenia do kontroli ginekologicznej nie dostałam.
Rekonwalescencja w domu okej, pozbierałam się po laparoskopii w tydzień. Dwa razy szybciej niż po woreczku żółciowym. Poszłam w maju do lekarza na kontroli. Kolejna torbiel, 2.5 cm na 2 cm. Usłyszawszy wcześniej od znajomej o Visanne, zaproponowałam taką metodę leczenia. Lekarz przyklasnął (zamiast samemu zaproponować; miałam wyciągniętą historię operacji ze szpitala, wyniki USG z rzędu paru lat wstecz z torbielami). Zaczęłam brać Visanne, czułam się świetnie, humor się poprawił, libido nie spadło jakoś drastycznie. Byłam na kontroli 2 sierpnia 2017, oba jajniki czyste, żadnych torbieli.
Pojechaliśmy na wakacje, było super, seks super, bo nic nie bolało.
Byłam na kontroli wczoraj, czyli 13.11.2017 - na lewym jajniku mimo Visanne jest torbiel o wymiarach 1.4 x 1.0 cm.
Leczenie? Dalej Visanne, kontrola za 3-4 miesiące czy torbiel urosła, bo w obecnym stanie nikt mi jej nie usunie. Odechciało mi się żyć.
Mam straszliwą traumę związaną z wizytami u ginekologa, ze szpitalem, z operacją.
Skoro Visanne przestało pomagać, to czym mam się leczyć? A jak znowu urośnie, pęknie i tym razem nie zdążę do szpitala, bo choćby będę u rodziców M. na wsi? Jestem bezsilna, bezradna, nie wiem, gdzie szukać pomocy. Nie jestem majętna, nie stać mnie na prywatne leczenie ani prywatne zabiegi.
Miło mi Was poznać.
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: Aż się nie chce żyć.

Post autor: vwd »

Alusair pisze:Miło mi Was poznać.
i wzajemnie :) Witaj
oj bidulko...
Od poczatku zle trafialas
Alusair pisze:Niestety 15 lat temu to nikt nie wiedział o endometriozie.
To nieprawda! Odzywały się tu foremki, ktore na poczatku lat 90 mialy stwierdzone endo i byly leczone Damazolem.
Alusair pisze:Odechciało mi się żyć.
Mam straszliwą traumę związaną z wizytami u ginekologa, ze szpitalem, z operacją.
Skoro Visanne przestało pomagać, to czym mam się leczyć? A jak znowu urośnie, pęknie i tym razem nie zdążę do szpitala, bo choćby będę u rodziców M. na wsi? Jestem bezsilna, bezradna, nie wiem, gdzie szukać pomocy.
Spokojnie! Nie ma co panikowac. V. jest swietnym lekiem i jest refundowany (poczesci rowniez dzieki temu forum), ale sa i inne met. leczenia. Przejrzyj uwaznie forum, poczytaj o lekach, ktore stosowalysmy. Poczytaj gdzie sie leczylysmy. Musisz o siebie zawalczyc! Musisz zaczac sie leczyc u specjalisty! i niestety
Alusair pisze:Nie jestem majętna, nie stać mnie na prywatne leczenie ani prywatne zabiegi.
musisz poszukac gdzie przyjmuje prywatnie najlepszy gin od endo w twojej okolicy! Takie jest moje zdanie. Inaczej...bedziesz cierpiec.
Jak się dzis czujesz? Ile to juz czasu od operacji?
Kiedy Cie najb. boli?
Trzymaj sie! Pozdrawiam!!!!!!!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Moja historia endometriozy”