Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Opowiedz swoją historię. Jak długo chorujesz? Czy masz zaufanego lekarza? Czy szybko Cię zdiagnozowano? Czy zastosowane leczenie odniosło zamierzony skutek?
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Witam, endometriozę wykryto u mnie 1,5 roku temu, ale dopiero teraz udało mi się dotrzeć do waszego forum. Nie spodziewałam się nawet, że jest to tak rozpowszechniony problem. Co gorsza, czytając niektóre posty i analizując ilość metod leczenia można naprawdę zwątpić czy jest jakakolwiek szansa pozbycia się tego świństwa nie zagrażając przy okazji innym narządom. Ale może opowiem pokrótce moją historię, ponieważ chciałabym poznać waszą opinię na temat odkrytej przeze mnie niedawno alternatywnej metody leczenia endo. Na przełomie lutego i marca 2009 r. trafiłam na ostry dyżur ginekologiczny do szpitala w Warszawie w związku z krwotokiem. Po licznych badaniach stwierdzono u mnie skrzep w lewym jajniku, podano jakiś lek i powiedziano mi, że skrzep sam się rozpuści i nie powinno być więcej takich sytuacji. Niestety we wrześniu ponownie wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem silnego ataku wyrostka robaczkowego. Jak się później okazało w lewym jajniku zrobiła mi się torbiel 7x4x5 cm. W szpitalu spędziłam ponad tydzień, lekarze nie potrafili postawić trafnej diagnozy, przechodziłam od torbieli, przez potworniaki aż do raka mniej lub bardziej złośliwego w zależności od tego kto badał. Ostatecznie po prawie 2 tygodniach lekarze postanowili przeprowadzić operację, jednak najpierw poprosili mnie o podpisanie zgody na ewentualne usunięcie narządów rodnych, gdyby się okazało że sytuacja tego wymaga. Oczywiście zgody nie podpisałam i wypisałam się ze szpitala. W między czasie przesłałam wyniki do innego szpitala, gdzie zostałam natychmiast przyjęta i po tygodniu byłam po operacji wyłuszczenia jajnika (standardowej, nie laparoskopii). Wynik histopatologii - torbiel czekoladowa, endometrioza 4 stopnia. Przepisano mi pigułki antykoncepcyjne i wypuszczono do domu. Przez pierwsze 5 miesięcy wszystko było w porządku, poza bólem brzucha w miejscu cięcia, czułam się jak nowo narodzona. Chodziłam na kontrolne wizyty niemalże co miesiąc, wszystko się ładnie goiło, nic nie narastało. Po czym zaczęły się u mnie pojawiać objawy podobne do tych sprzed ataku choroby - bóle brzucha, pleców, nadmierne pocenie, osłabienie, senność, nerwowość. Wizyta u jednego lekarza - diagnoza: pęcherzyk powietrza w prawym jajniku, lewego w ogóle nie widać na USG; wizyta u drugiego lekarza - diagnoza: torbiel w prawym jajniku 4 cm, zrosty (macica całkowicie przyrośnięta do jelit), przepisano Danazol. Strasznie się bałam brać ten lek, więc poszperałam w internecie szukając sposobów jak tego uniknąć. I natrafiłam na dr. Preeti Agrawal z Wrocławia. Zadzwoniłam do niej z pytaniem co robić. Poradziła mi natychmiast przyjechać, podczas wizyty dokładnie mnie zbadała, przepisała zioła, maść, okłady, specjalną dietę i kazała wrócić za 3 miesiące. Oczywiście nie wytrzymałam tak długo i w między czasie poszłam na wizytę do czwartego lekarza, u którego nigdy wcześniej nie byłam i który nic nie wiedział ani o historii mojej choroby ani o podjętych przeze mnie działaniach. Usłyszałam czwartą diagnozę: torbiel 4,5x4cm nadająca się do natychmiastowej operacji, jajniki (oba widoczne) nie drożne, ale o dziwo - brak zrostów :) w styczniu tego roku pojechałam na kontrolną wizytę do dr. Preeti i usłyszałam następujące rzeczy: torbiel zmniejszyła się o 0,4 cm (niedużo ale zawsze coś :D ), zrosty zupełnie zniknęły, lewy jajnik jak najbardziej jest i funkcjonuje prawidłowo :D :D :D :D Nie wiem czy jest to kwestia metody (nie u wszystkich ona działa jak wynika z niektórych wpisów w internecie na temat pani doktor) ale u mnie jak najbardziej widać poprawę, nie tylko patrząc na torbiel, ale sama po sobie widzę - jestem zdecydowanie bardziej spokojna, ból nie męczy mnie już tak często jak wcześniej (odczuwam go praktycznie jedynie przed i w trakcie miesiączki), poprawiła mi się cera, na diecie dr. Preeti udało mi się nawet schudnąć :) Następna wizyta w kwietniu, w międzyczasie mam zacząć brać preparat o nazwie Detoxin. Ale po tym co już wiem, jestem pełna optymizmu :D
Aldona
Ekspert
Posty: 272
Rejestracja: czwartek, 10 lutego 2011, 15:33

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Aldona »

Witaj,
Świat jest mały, a w świecie pełna ludzi z naszymi problemami. Niestet i stety... Jeśli udaje Ci się zaleczać endo żiółkami i maściami to super. Możesz coś więcej zdradzić?
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w leczeniu.
Awatar użytkownika
marzenka86
Ekspert
Posty: 209
Rejestracja: poniedziałek, 18 października 2010, 22:04

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: marzenka86 »

Witaj na forum!!

Bardzo sie ciesze że masz w sobie tyle optymizmu!!Oby tak dalj!!!

Właśnie - możesz coś więcej napisać o tym leczeniu??To ciekawe zagadnienie bo tutaj każda z nas bierze tabletki albo zastrzyki a zioła...to coś nowego i powiem Ci szczerze że zaciekawiło mnie to leczenie!!

Pozdrawiam gorąco!!
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: gosiak76 »

Witaj serdecznie na forum,

ciesze sie ze jestes pelna optymizmu i leczenie alternatywne jest akurat tym sposobem ktory pomaga Ci w radzeniu sobie z choroba. Mam nadzieje ze w kwietniu beda widoczne kolejne dobre skutki leczenia.
pozdrawiam i zycze wytrwalosci w leczeniu.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Awatar użytkownika
catrina27
Ekspert
Posty: 522
Rejestracja: sobota, 8 stycznia 2011, 11:53

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: catrina27 »

Witaj ;)
Super, że masz takie bardzo zdrowe pełne optymizmu podejście do sytuacji. Trzymam kciuki żeby było tak dalej :) Pozdrawiam
" po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Dziękuję za miłe słowa powitania :) Oczywiście mogę opisać jakie zioła i terapie ja stosuję, ale wydaje mi się, że każda choroba to indywidualna sprawa i trzeba się niestety osobiście pokazać u lekarki, bo może ona zalecić inne sposoby... Ja np dostałam takie zalecenia: 2 razy dziennie napar z ziół (serdecznik, mniszek lekarski, melisa, mięta, lukrecja, pokrzywa, liść maliny); rano na czczo 2 łyżki oleju lnianego (najlepiej zmieszać go sobie z cytryną i koniecznie kupować oczyszczony, bo po innych występuje silny odruch wymiotny); 2 razy dziennie krem NPC (na początku od 3 dnia cyklu do pierwszego dnia miesiączki, teraz stosuję od 10 dnia cyklu) oraz okłady z oleju rycynowego - najlepiej codziennie po 30 min, ale jak się akurat nie ma czasu to nie jest to przymus. Ponadto dieta - żadnych zimnych potraw (w sensie można jeść normalne kanapki byleby składniki nie były prosto z lodówki), odstawić cukry (ale miód można w dowolnych ilościach, najlepiej płynny i oczywiście jeżeli mamy pewność że jest w jak największym stopniu naturalny, a nie zupełnie sztuczny), odstawić mąkę pszenną (pieczywo najlepiej ciemne i nie za dużo), jeść dużo ryb, kasz, makaron ryżowy i ryż brązowy.
Ale naprawdę polecam przejechać się do tej lekarki, co prawda nie należy do najtańszych, ale biorąc pod uwagę koszty ponoszone na operacje, zastrzyki i tabletki to jest to zdecydowanie mniejszy wydatek. Pani doktor jest Hinduską, ale jest przy tym dyplomowanym ginekologiem - położnikiem, ma własną klinikę, prowadzi wykłady i seminaria na różne tematy związane z kobiecymi sprawami. A przede wszystkim przy pierwszej wizycie przeprowadzany jest wywiad (niektórym może się to wydać krępujące bo zadawane są często dosyć prywatne pytania) na temat naszego samopoczucia, przeżyć, ponieważ dr Preeti uważa, że endometrioza w 99% wywodzi się z długotrwałego stresu, silnych przeżyć itd.itp. i to przede wszystkim trzeba wyleczyć a wtedy choroba sama zniknie.
Ja na początku też podchodziłam sceptycznie do tej metody, bo też się naczytałam, że to trzeba operacyjnie, że nie ma innej możliwości, zaczęli mnie straszyć, że nigdy nie będę miała dzieci a najlepiej będzie jak sobie wszystko wytnę, to nie będę się męczyć. Pewnie gdybym nie miała 26 lat i gdyby nie fakt, że nie mam jeszcze dziecka, to bym tak zrobiła... Ale skuteczność tej kuracji potwierdził inny lekarz, bo byłam na USG jamy brzusznej w związku z kamieniami w woreczku i ten lekarz też powiedział, że nie ma zrostów (bo gdyby były to na USG nic nie byłoby widać, bo zrosty większość by zasłoniły) a torbiel ma 23 mm - a 3 miesiące temu miała 40 mm. Więc coś w tym musi być :) Jakbyście miały jeszcze jakiekolwiek pytania, to z ogromną ochotą odpowiem, bo wiem po sobie, że zrobię wszystko byleby nie iść na operację, a przede wszystkim nie faszerować organizmu lekami, które może i zmniejszają torbiel, ale rozwalają wszystko po drodze...
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: vwd »

Hej Lea, Twoja wypowiedz brzmi jak reklama... ;)
a o co chodzi w tym zdaniu? :shock:
Lea1211 pisze:że nie ma zrostów (bo gdyby były to na USG nic nie byłoby widać, bo zrosty większość by zasłoniły)
a kto mowil Ci te bzdury? :twisted:
Lea1211 pisze:zaczęli mnie straszyć, że nigdy nie będę miała dzieci a najlepiej będzie jak sobie wszystko wytnę, to nie będę się męczyć. Pewnie gdybym nie miała 26 lat i gdyby nie fakt, że nie mam jeszcze dziecka, to bym tak zrobiła...
Gdybys nie miala 26 lat?... Uwazasz, ze jak ktoras jest starsza to juz powinna wszystko wyciac?... :lol:
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Do vwd: moja wypowiedź zapewne brzmi jak reklama, ale może dzięki temu część kobiet zastanowi się nad alternatywnymi środkami walki z endometriozą, zanim położą się na stół i będą zmuszone faszerować się kilogramami leków.
Co do zdania o zrostach - to jeśli macica jest przyrośnięta do jelit (jak ja miałam) to ciężko jest przeprowadzić badanie USG bo zrosty przesłaniają widok na niektóre narządy wewnętrzne. Tak przynajmniej było u mnie, nie wiem czy tak jest w każdym przypadku.
co do "bzdur" - to mówili mi to lekarze, ale nie powiem w którym szpitalu, bo może ktoś mieć na ich temat inne zdanie. Natomiast ja mam takie, bo 2 tygodnie u nich leżałam, nie wiedzieli co mi jest, przechodziłam przez różne ciekawe diagnozy po czym podsunęli mi pod nos zgodę na operację i wycięcie wszystkich narządów rodnych gdyby się okazało, że to jednak coś poważnego.
A co do wycięcia wszystkiego, to powiem szczerze, gdybym już miała dzieci i nie planowała więcej a jedyną perspektywą dla mnie byłoby męczenie się z endo do końca życia, chodzenie co roku na operacje i faszerowanie się lekami, to zdecydowanie wolałabym sobie wyciąć wszystko i zaoszczędzić sobie tym samym wielu stresów.
vwd
Ekspert
Posty: 4069
Rejestracja: piątek, 23 października 2009, 14:24

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: vwd »

Hej Lea :) Tonacy brzytwy sie chwyta... Przerabialam alternatywne met. leczenia - jesli uwazasz, ze Ci pomagaja to super :) Osobiscie uwazam, ze kazdy rok spokoju to rok szczescia :D warto szukac i probowac - ja tego nie krytykuje :) Poniewaz chorujesz od 1,5 roku, a jestes swiadoma tego, ze to jest choroba dlugoletnia, zapewne w przyszlosci bedziesz stosowac rozne sposoby leczenia. Niestety, na jednym sie nie konczy... Choc trzeba ufac, ze bedzie lepiej, ze sie uda :) :)
co do pytan, kt. zadalam wczesniej... przyjmuje do wiadomosci Twoje odp. :)
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: gosiak76 »

Lea1211 pisze:zdecydowanie wolałabym sobie wyciąć wszystko i zaoszczędzić sobie tym samym wielu stresów.
Czasem trudno jest to zrobic gdy endo przemieszcza sie i zostaje znalezione w plucu lub jeszcze innych narzadach poza narzadami rodnymi.

Sadze ze aby stwierdzic ktora metoda najbardziej odpowiada w leczeniu to trzeba sprobowac roznych metod - czasem metody alternatywne z metodami farmakologicznymi moga dac dobry skutek leczenia. Nie kazdy organizm odpowiada na alternatywne leczenie tak samo jak Twoj i to nalezy tez brac pod uwage.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Witam,
Jeśli kogoś zainteresowało to o czym pisałam wcześniej, to może również zainteresuje go fakt, że w piątek byłam u lekarki... Wynik okazał się zaskakujący nawet dla niej, ponieważ po torbieli nie ma śladu :D Normalnie popłakałam się na fotelu z radości :) 9 miesięcy picia ziółek jednak pomogło, może i było to lekko "upierdliwe", ale warte zachodu :) Pozdrawiam wszystkich, życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia i wiary we własne siły :) :) :)
Awatar użytkownika
hercik17
Ekspert
Posty: 1444
Rejestracja: środa, 9 marca 2011, 08:53

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: hercik17 »

Wiara czyni cuda-dobrze jest w coś wierzyć i podziwiam Twój optymizm.Oby więcej takich wątków :D :D :D
"Codziennie upadam...codziennie się waham...codziennie podpieram...Ale dźwigam cały mój świat i dźwigać będę..."
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Witam wszystkich po długiej nieobecności. Pragnę jedynie odpisać na zarzuty, że robię reklamę któremukolwiek z lekarzy medycyny naturalnej, u których miałam przyjemność się leczyć. Załączam zdjęcia efektów tej reklamy i mam nadzieję, że pomogą wam one w podjęciu decyzji o spróbowaniu alternatywnych metod leczenia, zanim poddacie się terapii hormonalno - sterydowej. Czasami warto zaryzykować, ja tak zrobiłam i wygrałam walkę z bezpłodnością, którą (jak twierdzili "normalni" lekarze) wywołała u mnie endometrioza.
Życzę Wam wszystkim dużo odwagi i wielu sukcesów w walce z chorobą. Niezależnie od metod, jakich w tym celu użyjecie, mam nadzieję, że okażą się one równie skuteczne, jak w moim przypadku. Powodzenia :D
Załączniki
11045336_914556805241562_4279337361350199207_n.jpg
11045336_914556805241562_4279337361350199207_n.jpg (53.45 KiB) Przejrzano 15415 razy
domowniczka
Ekspert
Posty: 1507
Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: domowniczka »

jakie sliczne dzieciaczki :) :)
Czesc Lea!!
Lea1211 pisze:Jeśli kogoś zainteresowało to o czym pisałam wcześniej
mnie zainteresowalo! to b. dobrze, ze mamy mozliwosc poszukiwania i uzupelniania swojej wiedzy dot. leczenia.
A jak to u Ciebie wyglada z perspektywy czasu? Czy juz na dobre zapomnialas o chorowaniu? Czy wszystko nadal ok? B. mnie to interesuje, wiec jesli znajdziesz chwilke to odpisz, prosze.
Lea1211
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: wtorek, 15 lutego 2011, 11:40

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: Lea1211 »

Witaj domowniczko,

Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale rzadko tu zaglądam ze względu na chwilowy brak czasu (z wiadomych / podwójnych przyczyn) :)
Moja młodsza córeczka w styczniu skończyła roczek i jak na razie, odpukać, żadnych objawów endo. Może skutecznie mnie te ciąże wyleczyły, albo trwa jeszcze okres przejściowy. Nie umiem powiedzieć, bo są różne opinie lekarzy - jedni twierdzą, że ciążą leczy endometriozę, inni, że tylko "usypia". Zobaczę jak będzie w moim przypadku.
A ty też walczysz z tą chorobą? Zatrważające jest to, ile osób ma z tym problem :(
domowniczka
Ekspert
Posty: 1507
Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: domowniczka »

no, niestety
a widzac po ilości moich postow - trwa to dluuuuuuuugo
Ciesze się, ze Ty masz dzieci - b. Ci ich gratuluje i zycze zdrowia dla Was wszystkich :!:
A tym czy endo wroci to się nie przejmuj na zapas, zyj tak jakby jej nigdy nie było!!!
Fajnie, ze Ci się udało, naprawdę!!!
Awatar użytkownika
gosiak76
Ekspert
Posty: 7372
Rejestracja: sobota, 22 maja 2010, 10:37

Re: Przygoda z endo - moja szansa bez leków

Post autor: gosiak76 »

Co u Ciebie slychac obecnie i jak sie czujesz? Odezwij sie czasami.
Zycie jest tajemnica - stawiajac kolejny krok nigdy nie wiesz co odkryjesz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Moja historia endometriozy”