WIELKI POWRÓT
Witam Was moje kochane robaczki
Dostałem właśnie wiadomość, a właściwie dawno ja dostałem bo w kwietniu od jednej z przyjaciółek. Jako że z porządkami u mnie krucho, (jak to u facetów) ku pokrzepieniu pozostałych Pań i Panów przesyłem kilka słów co u nas z małym opóźnieniem
Oj.... od czego tu zacząć....? Widzę ze mój wątek cyt.."żyje własnym życiem" cieszy a jednocześnie smuci ze wciąż mało panów bierze czynny udział w życiu forum kobiet z tą "cholerną" chorobą.
Co tam u nas? Jak pisałem wcześniej mieliśmy problemy z trzema torbielami, które to doprowadziły do zapalenia otrzewnej co spędzało mi sen z powiek. Po wyleczeniu zapalenia problem torbieli został i należało coś szybko z tym zrobić. Propozycja naszego lekarza to wycięcie operacyjnie torbieli i utrata jednego z jajników. Wielkość torbieli to 1) 13 na 8cm, 2) 8 na 4cm, 3) 6 na 3 cm. Problem polegał na tym ze dwie z nich były przyklejone to tylnej ściany macicy i ryzyko pęknięcia było bardzo duże. Mamy mała córkę, więc po wyleczeniu zapalenia otrzewnej stan żonki się poprawił i nie chętnie chciała przechodzić operacje ze względu na córkę , bojąc się że mogą wyniknąć jakieś komplikację.
Jak to z matka naturą.... nie wygrasz ! Choroba dała szybko znać o sobie następnymi bólami, gdzie trafiliśmy do innego lekarza Dr. Ratajczaka. Uw wirtuoz laparoskopi zaproponował że wytnie te torbiele laparaskopowo, zachowując chory jajnik w 20% czyli tylu ile potrzebne jest to produkcji żeńskich hormonów.
Ku zdziwieniu pozostałych lekarzy którzy baaaaardzo wątpili w powodzenie misji, operacja po 7h sie udała dając nam szansę na normalne życie. Po operacji kazano nam zaaplikować lek Zoladex 3.6mg, ale po przeczytaniu ulotki i opiniach w internecie nie użyliśmy go. W zamian żonka bierze pigułki antykoncepcyjne
i jak na razie po dwóch latach od operacji nic się złego nie dzieje.
Liczę że moja historia da nadzieje tym którzy w dalszym ciągu zmagają się z tą chorobą.
Pozdrawiam Was serdecznie
Sestos