Hej.
Uwierz mi Gosiu, że dokładnie to samo powiedziałam lekarzowi. Mówię tak: "Panie doktorze, najpierw mówią mi, że za pół roku mam mieć powtórkę operacji, bo cos jest nie tak ze mną co nie pozwala na wcześniejszy zabieg. Potem słyszę ze przez 1,5-2 lata nie mogę się starać o dziecko bo to jest niebezpieczne i dla dzidziusia, i dla mnie. A teraz słyszę, że mam zajść w ciąże?" a on na to "wszystko Ci wytłumacze" No i wytłumaczył, guzik! wcale mnie to nie przekonało ale plus, że chociaż w koncu zaczął ktoryś lekarz ze mna rozmawiać i chwała mu za to! Powiedział mi na początku, że sytuacja u mnie się poprawiła. No to fajnie - mysle sobie, w koncu wyjde od lekarza z pozytywnymi myślami. I nagle słysze "ale" Po cholere znowu jakies ALE. no coz.. słucham dalej. Dowiedziałam się, że wielkości jajników się nie zmianiają, ni rosną, nie ma śładu po guzach. Super.. Ale coś mi na nich rośnie. na NICH, na OBU, czemu na OBU?

Lekarz powiedział, że wygląda to jak pęcherzyki z krwią.. jeśli znikną to dobrze, ale jeśli zaczą rosnąć, to możę nie być już wesoło. I nagle zauważył coś o czym mi nie powiedział poszedł coś poszperał, wrócił zrobił jeszcze raz USG, zaczął chodzić po gabinecie. I nagle zapytał ile mam dokładnie lat, czy jestem mężatką. Kiedy odpwowiedziałam, on zapytał czy chciałabym mieć dzieci. Odpowiedziała oczywiście twierdząco. A on na to, to no próbuj. Moje oczy stały się wielkości pięciozłotówek, no i zadaję pytania. A on, że to może być ostatni dzwonek by zajść w ciąże. Ze musimy dać moim jajnikom kuksanca by wzięły się do pracy. cos jeszcze mi tłumaczyl ale do mnie to juz nie docierało. wiem tylko tyle ze operacji za pol roku ma nie byc. Kiedy powiedzialam mu ze narazie w ciąże zajść nie mogę (wyjasnilam mu powody) to troche go to zmartwilo. Dostalam od niego 4 recepty na rozne globulki, tabletki, tabletki antykoncepcyjne. Powiedzial, że przez trzy miesiące mnie przetrzyma na tych lekach, a potem kontrola wykaże jak sytuacja wygląda no ale poinformowal mnie również, że w nieskończoność nie może mnie trzymać na lekach więc mam mysleć o dziecku.Obiecał, że po lekach zmniejszy mi się opuchlizna na brzuchu (strasznie mi podbrzusze puchnie) , że miesiączki nie powinny byc aż tak obfite i że nie będę przeżywała takiego bólu. Mama to przyjęła, zaczęła już o tym myślec. Ale tacie dopiero powiem po zaręczynach jeśli do nich dojdzie w grudniu. Boję się reakcji Miłosza. Wiem, że mnie kocha.. ale z drugiej strony włącza mi się myślenie, że to ja nie powinnam go trzymać jeśli mogę nie dać mu dzieci. Oboje je kochamy, marzyłam o co najmniej 2 szkrabów raczkujących po domu. Nie chce mu odebrać nadziei na bycie tata
Teraz doszły problemy neurologiczne. (stad lekarz mówił ze ni może mnie tak faszerować lekami w nieskończoność)
Boję się, boję się tego co będzie dalej
Przepraszam, że wszystko jest tak chaotycznie napisane, ale dopiero co się obudziłam po bardzo ciężkiej nocy, strasznych koszmarach i okropnym bólu.
Pozdrawiam cieplutko. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła napisać do Was. Buziaki:*
"Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia."