
O podejrzeniach endometriozy słyszałam już od wielu lat, nieraz pojawiało się także podejrzenie PCOS a w skrajnościach nowotwory a właściwie ciągle podejrzenia, oczywiście ciągle słyszałam, że nie uda mi się mieć dzidziusiu do tego mam Hashimoto, jakoś się z tym wszystkim pogodziłam, nieustanne leczenie hormonalne nie przynosiło efektów bóle i tak były i są nie do zniesienia. Podczas jednej z terapii nie wiadomo jakim cudem udało mi się zajść w ciążę, całą ciążę przechodziłam bardzo ciężko większość czasu leżałam w szpitalu, zakończyło się cc i bliznowcem. Od kilku miesięcy pojawiły się bóle nie do wytrzymania starałam się to jakoś przetrzymać ale w końcu i tak pomaszerowałam do gina, ten stwierdził, że mam mnóstwo zrostów, jakieś guzy itd w związku z tym postanowił, że u mnie zadziała juz tylko Depo-provera 150mg 3,3ml co 3 tygodnie bo tabletki nie przynoszą skutku. 13.10 przyjęłam pierwszy zastrzyk i czuję się fatalnie, jeszcze gorzej niż przed w związku z tym poszłam na prywatną wizytę do prof. gin-onkolog i stwierdziła, że tragedia, że tego się nie stosuje u tak młodych kobiet, że ten lek stosuje się już w bardzo ciężkich nowotworach i że może wywołać nieodwracalne skutki, troszkę mnie to zestresowało. Mam zrobić Ca-125 i w poniedziałek mam mieć jakieś specjalistyczne usg, na jej oko to na 90% endometrioza, nie wyklucza laparoskopii. Mam także zacząć visanne ale nie wiem czy będę czekać na @ czy za jakiś czas, depo-provera działa bardzo długo dlatego nie wiem jak będzie wyglądało dalsze leczenie. Teraz do poniedziałku mam być "czysta" - nie przyjmować żadnych leków, nie wiem jak sobie poradzę :/
Mam nadzieję, że wytrwacie do końca mojej historii w pigułce
