Od początku... do teraz
Od początku... do teraz
Mam nadzieję, że moja historia posłuży czemuś dobremu...
Odkąd pamiętam miałam długi i bolesny okres. W 2004/5 USG - podejrzenie endometriozy. W 2006 pierwsza laparoskopia, potwierdzona endometrioza. Laparo zniosłam dobrze, szybko wróciłam do siebie. W 2006 wyszłam za mąż, początek starań o dziecko. Endometrioza coraz większa, ale dało się żyć w miarę normalnie. W lutym 2008 druga laparoskopia. Zmieniłam lekarza, bo dotychczasowy okazał się niezłym konowałem lecącym na pieniądze. Na wizycie kontrolnej u nowego lekarza usłyszałam, że powinnam pomyśleć o innych sposobach zajścia w ciążę... te słowa oznaczały dla mnie, że mogę nigdy nie mieć dzieci. Na tej samej wizycie jednak lekarz stwierdził, że mam nieco rozpulchnioną macicę, więc na wszelki wypadek da mi luteinę, a za dwa tygodnie mam zrobić test... No i zrobiłam: dwie kreski!!! Szczęście, płacz i strach
Na usg poszłam w 6 tygodniu ciąży, zobaczyliśmy z mężem maleństwo... Do dziś mam łzy w oczach gdy to wspominam. Po wyjściu telefon do mamy by podzielić się szczęściem... Zaraz po wyjściu od lekarza zaczęły się jednak problemy: stanęłam na ulicy, a raczej kucnęłam, ból podbrzusza, było mi słabo. Taksówka, jazda do domu, ale tam nie na długo, pojawiła się gorączka, więc mąż mnie spakował i do szpitala. W szpitalu dostałam dożylnie pyralgin, antybiotyk, nospe itp. USG wykazało dodatkowo krwiaka w macicy przy dziecku, więc zagrożenie... Zaczęły sie wymioty, 2-3 razy dziennie, nie mogłam nic jeść. Moim głównym zajęciem był... płacz. Gorączka puściła i po 2 tygodniach wyszłam do domu, dostałam zwolnienie z zaleceniem siedzenia/leżenia w domu. Mam AZS i zaczęły się takie problemy ze skórą, że trudno mi je opisać: na ciele (najbardziej na twarzy, rękach i brzuchu) miałam sączące się i swędzące niemiłosiernie strupy (wiecie jak wygląda człowiek z trądem?) wielkości śliwek. Lekarze nie wiedzieli co ze mną robić, dostałam antybiotyk i sterydy. Zawroty głowy, wymioty, płacz, leki uspokajające i leki na serce (nie dawałam już rady nerwowo), sterydy, antybiotyki, zastrzyki przeciwhistaminowe, konsylia lekarskie, 5 razy w szpitalu, skurcze. Jak byłam w domu to zamiast w nocy spać, siedziałam w łazience i ryczałam, żeby mój mąż mógł spać choć trochę, bo musiał jakoś funkcjonować w pracy. Towarzyszył temu paniczny strach przed zostawaniem sama w domu, a niestety nie mamy rodziny w pobliżu. Strach o dziecko (czy przeżyje, a jeśli tak to w jakim stanie się urodzi po tych wszystkich lekach) był tak wielki, że dostawałam napadów drgawek, więc badali mnie także neurolodzy (odmówiłam zrobienia TK głowy). Mogłabym jeszcze długo opisywać ciążę, ale ciąża to tylko część historii więc nie będę. Dotrwałam (dotrwaliśmy). Urodziłam synka siłami natury w 38 tygodniu, na powitanie obsikał panią położną Zmęczone i obolałe szczęście trwało tydzień. Po powrocie do domu dostałam krwotoku. Trafiłam do szpitala i na stół operacyjny. Nie pomogło. Trafiłam drugi raz na stół operacyjny, bo nie wiedzieli co robić. Po tym dostawałam 3 różne antybiotyki dożylnie, mnóstwo leków których nazw nie pamiętam, sterydy, plastry, hormony, oksytocynę itp. A były to święta Bożego Narodzenia... przeleżałam i przeryczałam z bólu i tęsknoty za dzieckiem Wigilię, Święta, Nowy Rok. Synek był w domu z mężem i moją mamą. Wróciłam do domu. Jak zaczęłam dochodzić do siebie, a mały miał 6 tygodni okazało się, że ma gorączke ponad 39 st. C, lekarz rodzinny wysłał nas do szpitala. Tam szereg badań, usg wszystkiego, prześwietlenia. Miał miec robioną punkcję lędźwiową, ale okazało się, że ma podejrzenie wady układu moczowego. Dostał antybiotyk, leki przeciwgorączkowe itp. Urografia, scyntygrafia, itp. itd. Byliśmy dwa tygodnie w szpitalu, siedząc na krześle przy dziecku dzień i nocy. Którejś nocy zasnęłam na stojąco i poleciałam do tyłu na krzesło, na szczeście wcześniej odłożyłam dziecko... Wyszliśmy do domu ze skierowaniem na kolejne badania za 2 miesiące, a badanie moczu i krwi mieliśmy robić co 2 tygodnie. Po dwóch miesiącach diagnoza potwierdziła się, później jeszcze jeździliśmy do Warszawy na badania. Teraz musimy byc pod kontrolą, robić co jakiś czas badania moczu i nerek, i zobaczymy czy w przyszłości będzie konieczna operacja. Dużo dzieci rodzi się z takimi wadami, ale mnie do końca życia pozostanie myśl, że to przeze mnie. Po małym nie widać żadnej choroby, normalnie żyje i rozwija się (ma 2 latka a tak się rozgadał, że trudno o chwilę ciszy hahaha), jest najukochańszym szkrabem pod słońcem No, a ja... 4 miesiące po porodzie zaczął się koszmar, dostałam w trakcie okresu takich bólów, że leżałam sama na podłodze (płaczące dziecko obok), wymiotowałam, wzywałam pomocy. Przybiegł mąż (który był w drodze z pracy). Przyjechało pogotowie, ale kroplówki nie zadziałały, zabrali mnie do szpitala. Ale wypuścili szybko, po zrobieniu USG.
Koszmar przy @ non stop, ale zaczęły się także codzienne bóle. Leki przeciwbólowe przestały dziać (działa tylko tramal, a i ten dopiero po jakimś czasie). Więc ból krzyk, płacz, szpital i patrzące na to dziecko. USG pokazywało zmiany na jajnikach, ale takie zmiany endometrialne miałam zawsze a nie towarzyszyły im takie bóle. Bałam się wychodzić i zostawać sama z dzieckiem w domu. Zdecydowałam się na 3 laparoskopię. Miałam ją 4 miesiące temu (też z ?przebojami?, ale mniejsza z tym): endometrioza III stopnia, jajniki, jama brzuszna. Po niej L4 i danazol. Było trochę lepiej, dało się żyć, jajniki się uspokoiły i nabrały ładnego kształtu, zmiany wyciszyły, @ ustała. Zdecydowaliśmy z mężem, że zaczniemy się starać o baby. 3 dni temu odstawiłam danazol. Na drugi dzień dostałam takich bólów brzucha i krzyża, że zdążyłam wziąć tramal i pobiec do kuchni po danazol i padłam? Nie wiem, czy mogłam wrócić do danazolu ot tak sobie, ale wpadłam w panikę i nie było czasu na myślenie. Noc spędziłam siedząc/leżąc z miską przy łóżku. Dziś boli i rozpiera, ale da się przeżyć. Pod ręką mam tramal, ale po nim wymiotuję i jestem jak naćpana, więc nie wróciłabym sama do domu. I nie wiem, co dalej?
Jeśli ktoś wytrwał do końca tej opowieści to dziękuję. Fakt, muszę poszukać wsparcia bo inaczej nie wytrzymam już dłużej. Do walki nie mobilizuje mnie nawet to, że mam najukochańsze dziecko, które bywa cudem przy endometriozie i kochanego, dobrego męża. Mam jednak nadzieję, że może ja Wam także w czymś pomogę, może choćby wiedzą, bo ? niestety ? mam ją sporą w tym temacie?
Odkąd pamiętam miałam długi i bolesny okres. W 2004/5 USG - podejrzenie endometriozy. W 2006 pierwsza laparoskopia, potwierdzona endometrioza. Laparo zniosłam dobrze, szybko wróciłam do siebie. W 2006 wyszłam za mąż, początek starań o dziecko. Endometrioza coraz większa, ale dało się żyć w miarę normalnie. W lutym 2008 druga laparoskopia. Zmieniłam lekarza, bo dotychczasowy okazał się niezłym konowałem lecącym na pieniądze. Na wizycie kontrolnej u nowego lekarza usłyszałam, że powinnam pomyśleć o innych sposobach zajścia w ciążę... te słowa oznaczały dla mnie, że mogę nigdy nie mieć dzieci. Na tej samej wizycie jednak lekarz stwierdził, że mam nieco rozpulchnioną macicę, więc na wszelki wypadek da mi luteinę, a za dwa tygodnie mam zrobić test... No i zrobiłam: dwie kreski!!! Szczęście, płacz i strach
Na usg poszłam w 6 tygodniu ciąży, zobaczyliśmy z mężem maleństwo... Do dziś mam łzy w oczach gdy to wspominam. Po wyjściu telefon do mamy by podzielić się szczęściem... Zaraz po wyjściu od lekarza zaczęły się jednak problemy: stanęłam na ulicy, a raczej kucnęłam, ból podbrzusza, było mi słabo. Taksówka, jazda do domu, ale tam nie na długo, pojawiła się gorączka, więc mąż mnie spakował i do szpitala. W szpitalu dostałam dożylnie pyralgin, antybiotyk, nospe itp. USG wykazało dodatkowo krwiaka w macicy przy dziecku, więc zagrożenie... Zaczęły sie wymioty, 2-3 razy dziennie, nie mogłam nic jeść. Moim głównym zajęciem był... płacz. Gorączka puściła i po 2 tygodniach wyszłam do domu, dostałam zwolnienie z zaleceniem siedzenia/leżenia w domu. Mam AZS i zaczęły się takie problemy ze skórą, że trudno mi je opisać: na ciele (najbardziej na twarzy, rękach i brzuchu) miałam sączące się i swędzące niemiłosiernie strupy (wiecie jak wygląda człowiek z trądem?) wielkości śliwek. Lekarze nie wiedzieli co ze mną robić, dostałam antybiotyk i sterydy. Zawroty głowy, wymioty, płacz, leki uspokajające i leki na serce (nie dawałam już rady nerwowo), sterydy, antybiotyki, zastrzyki przeciwhistaminowe, konsylia lekarskie, 5 razy w szpitalu, skurcze. Jak byłam w domu to zamiast w nocy spać, siedziałam w łazience i ryczałam, żeby mój mąż mógł spać choć trochę, bo musiał jakoś funkcjonować w pracy. Towarzyszył temu paniczny strach przed zostawaniem sama w domu, a niestety nie mamy rodziny w pobliżu. Strach o dziecko (czy przeżyje, a jeśli tak to w jakim stanie się urodzi po tych wszystkich lekach) był tak wielki, że dostawałam napadów drgawek, więc badali mnie także neurolodzy (odmówiłam zrobienia TK głowy). Mogłabym jeszcze długo opisywać ciążę, ale ciąża to tylko część historii więc nie będę. Dotrwałam (dotrwaliśmy). Urodziłam synka siłami natury w 38 tygodniu, na powitanie obsikał panią położną Zmęczone i obolałe szczęście trwało tydzień. Po powrocie do domu dostałam krwotoku. Trafiłam do szpitala i na stół operacyjny. Nie pomogło. Trafiłam drugi raz na stół operacyjny, bo nie wiedzieli co robić. Po tym dostawałam 3 różne antybiotyki dożylnie, mnóstwo leków których nazw nie pamiętam, sterydy, plastry, hormony, oksytocynę itp. A były to święta Bożego Narodzenia... przeleżałam i przeryczałam z bólu i tęsknoty za dzieckiem Wigilię, Święta, Nowy Rok. Synek był w domu z mężem i moją mamą. Wróciłam do domu. Jak zaczęłam dochodzić do siebie, a mały miał 6 tygodni okazało się, że ma gorączke ponad 39 st. C, lekarz rodzinny wysłał nas do szpitala. Tam szereg badań, usg wszystkiego, prześwietlenia. Miał miec robioną punkcję lędźwiową, ale okazało się, że ma podejrzenie wady układu moczowego. Dostał antybiotyk, leki przeciwgorączkowe itp. Urografia, scyntygrafia, itp. itd. Byliśmy dwa tygodnie w szpitalu, siedząc na krześle przy dziecku dzień i nocy. Którejś nocy zasnęłam na stojąco i poleciałam do tyłu na krzesło, na szczeście wcześniej odłożyłam dziecko... Wyszliśmy do domu ze skierowaniem na kolejne badania za 2 miesiące, a badanie moczu i krwi mieliśmy robić co 2 tygodnie. Po dwóch miesiącach diagnoza potwierdziła się, później jeszcze jeździliśmy do Warszawy na badania. Teraz musimy byc pod kontrolą, robić co jakiś czas badania moczu i nerek, i zobaczymy czy w przyszłości będzie konieczna operacja. Dużo dzieci rodzi się z takimi wadami, ale mnie do końca życia pozostanie myśl, że to przeze mnie. Po małym nie widać żadnej choroby, normalnie żyje i rozwija się (ma 2 latka a tak się rozgadał, że trudno o chwilę ciszy hahaha), jest najukochańszym szkrabem pod słońcem No, a ja... 4 miesiące po porodzie zaczął się koszmar, dostałam w trakcie okresu takich bólów, że leżałam sama na podłodze (płaczące dziecko obok), wymiotowałam, wzywałam pomocy. Przybiegł mąż (który był w drodze z pracy). Przyjechało pogotowie, ale kroplówki nie zadziałały, zabrali mnie do szpitala. Ale wypuścili szybko, po zrobieniu USG.
Koszmar przy @ non stop, ale zaczęły się także codzienne bóle. Leki przeciwbólowe przestały dziać (działa tylko tramal, a i ten dopiero po jakimś czasie). Więc ból krzyk, płacz, szpital i patrzące na to dziecko. USG pokazywało zmiany na jajnikach, ale takie zmiany endometrialne miałam zawsze a nie towarzyszyły im takie bóle. Bałam się wychodzić i zostawać sama z dzieckiem w domu. Zdecydowałam się na 3 laparoskopię. Miałam ją 4 miesiące temu (też z ?przebojami?, ale mniejsza z tym): endometrioza III stopnia, jajniki, jama brzuszna. Po niej L4 i danazol. Było trochę lepiej, dało się żyć, jajniki się uspokoiły i nabrały ładnego kształtu, zmiany wyciszyły, @ ustała. Zdecydowaliśmy z mężem, że zaczniemy się starać o baby. 3 dni temu odstawiłam danazol. Na drugi dzień dostałam takich bólów brzucha i krzyża, że zdążyłam wziąć tramal i pobiec do kuchni po danazol i padłam? Nie wiem, czy mogłam wrócić do danazolu ot tak sobie, ale wpadłam w panikę i nie było czasu na myślenie. Noc spędziłam siedząc/leżąc z miską przy łóżku. Dziś boli i rozpiera, ale da się przeżyć. Pod ręką mam tramal, ale po nim wymiotuję i jestem jak naćpana, więc nie wróciłabym sama do domu. I nie wiem, co dalej?
Jeśli ktoś wytrwał do końca tej opowieści to dziękuję. Fakt, muszę poszukać wsparcia bo inaczej nie wytrzymam już dłużej. Do walki nie mobilizuje mnie nawet to, że mam najukochańsze dziecko, które bywa cudem przy endometriozie i kochanego, dobrego męża. Mam jednak nadzieję, że może ja Wam także w czymś pomogę, może choćby wiedzą, bo ? niestety ? mam ją sporą w tym temacie?
Re: Od początku... do teraz
Kochana, b.Ci wspolczuje!!! Podziwiam Cie! Pisz ile wlezie z 2 powodow: 1. robisz to fantastycznie i chce sie b. czytac - jakby najlepsza powiesc, 2. kiedy czlowiek wypowiada na glos to co w nim siedzi, nabiera innego spojrzenia na sprawe, i to czesto pomaga w ogarnieniu calosci (w tym wypadku pomaga rowniez nam, bo 1) widzimy z kim mamy do czynienia (czyt. z jaka dzielna kobieta) i 2) widzimy, ze nasze problemy, kt. zyjemy wcale nie sa najgorsze na swiecie, ze sa tacy, kt. daja rade pomimo wszystko, i mozemy sie od nich uczyc
Mam nadzieje, ze i Ty mozesz uczyc sie czego od nas (jeszcze nie wiem czego, ale...)
Zycze Ci sil przede wszystkim!!!!!! Spokoju, opanowania i zeby wszelakie cholerstwo (sorki za slownik) odpuscilo Tobie i synkowi!!!!!!
Mam nadzieje, ze i Ty mozesz uczyc sie czego od nas (jeszcze nie wiem czego, ale...)
Zycze Ci sil przede wszystkim!!!!!! Spokoju, opanowania i zeby wszelakie cholerstwo (sorki za slownik) odpuscilo Tobie i synkowi!!!!!!
Re: Od początku... do teraz
Witaj Agusia!
Bardzo dużo przeszłaś... ale musisz być dzielna i nie możesz się poddać!
Jesteś pod opieką jakiegoś lekarza?
Ściskam mocno
Motylek
Bardzo dużo przeszłaś... ale musisz być dzielna i nie możesz się poddać!
Jesteś pod opieką jakiegoś lekarza?
Ściskam mocno
Motylek
Re: Od początku... do teraz
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję! Wcale nie jestem dzielna
Jestem pod opieką lekarki, bardzo życzliwa i rzetelna, pracuje w szpitalu, w którym mnie operowano. Ale ona już też rozkłada ręce. Nie wiem, co powie, jak znowu do niej pójdę... A muszę iść, bo z planów poczęcia dziecka nici, wzięłam samowolnie ponownie danazol, nie uniosę tego bólu, a nie dam rady być non stop na tramalu...
Jestem pod opieką lekarki, bardzo życzliwa i rzetelna, pracuje w szpitalu, w którym mnie operowano. Ale ona już też rozkłada ręce. Nie wiem, co powie, jak znowu do niej pójdę... A muszę iść, bo z planów poczęcia dziecka nici, wzięłam samowolnie ponownie danazol, nie uniosę tego bólu, a nie dam rady być non stop na tramalu...
Re: Od początku... do teraz
Witaj Agusia,
napisalas ze nie jestes dzielna ale ja uwazam ze jestes naprawde dzielna bo pomimo tego co przeszlas nadal walczysz zeby czuc sie lepiej oraz zdecydowalas sie dolaczyc do forum i podzielic sie swoja historia. Zycze duzo zdrowka Tobie i synkowi - trzymam kciuki ze wszystko pouklada sie po Twojej mysli a lekarka jednak bedzie w stanie pomoc Ci zebys mogla lepiej funkcjonowac. Moze postaraj sie w tej sytuacji znalezc jakiegos profesora ktory bylby w stanie pomoc lepiej i wspolnie moglibyscie podjac decyzje o dalszym leczeniu lub ewentualnie w staraniu sie o dzidziusia.
Trzymam kciuki za Ciebie i pisz o wszystkim czym chcesz sie podzielic z nami lub co Cie dreczy a chcesz to z siebie wyrzucic.
Pozdrawiam cieplo
Gosia
napisalas ze nie jestes dzielna ale ja uwazam ze jestes naprawde dzielna bo pomimo tego co przeszlas nadal walczysz zeby czuc sie lepiej oraz zdecydowalas sie dolaczyc do forum i podzielic sie swoja historia. Zycze duzo zdrowka Tobie i synkowi - trzymam kciuki ze wszystko pouklada sie po Twojej mysli a lekarka jednak bedzie w stanie pomoc Ci zebys mogla lepiej funkcjonowac. Moze postaraj sie w tej sytuacji znalezc jakiegos profesora ktory bylby w stanie pomoc lepiej i wspolnie moglibyscie podjac decyzje o dalszym leczeniu lub ewentualnie w staraniu sie o dzidziusia.
Trzymam kciuki za Ciebie i pisz o wszystkim czym chcesz sie podzielic z nami lub co Cie dreczy a chcesz to z siebie wyrzucic.
Pozdrawiam cieplo
Gosia
Re: Od początku... do teraz
Agusia jestes bardzo dzielna!!!
Dobrze ze jestes w dobrych rękach - nie martw sie na zapas, a jesli trzeba to skonsultuj sie z innym lekarzem
Ja nie jestem lekarzem ale mysle ze nie powinnas na wlasna reke brac lekarstw (danazol,tramal)...
Dobrze ze jestes w dobrych rękach - nie martw sie na zapas, a jesli trzeba to skonsultuj sie z innym lekarzem
Ja nie jestem lekarzem ale mysle ze nie powinnas na wlasna reke brac lekarstw (danazol,tramal)...
Re: Od początku... do teraz
Motylku, danazol i tramal mam przepisane przez moją lekarkę. Mam bóle zbliżone do porodowych, z tą różnicą, że porodowe były z małymi przerwami, a te przerw nie mają i nawet tramal jedynie łagodzi ich intensywność. Lekarza nie chcę zmieniać póki co, bo lekarka jest w porządku, zajęła się mną, konsultowała nawet z innym lekarzem w szpitalu. Gdybyście jednak znały jakiegoś lekarza w stylu dra House'a to dajcie znać
Ostatecznie zawsze zostaje możliwość wycięcia jajników i macicy, ale to przekreśla możliwość posiadania dzieciaczków (chciałabym mieć minimum 3 ), poza tym wcale nie jest to takie ciach ciach i już...
Ostatecznie zawsze zostaje możliwość wycięcia jajników i macicy, ale to przekreśla możliwość posiadania dzieciaczków (chciałabym mieć minimum 3 ), poza tym wcale nie jest to takie ciach ciach i już...
Re: Od początku... do teraz
Tu sie z Toba zgodze bo usuniecie narzadow rodnych wiaze sie z przyjmowaniem lekow hormonalnych do konca zycia, poza tym nie zawsze psychicznie czuje sie komfortowo przez dlugi okres czasu i zastanawia sie czy postapila slusznie. Moga nastapic roznego rodzaju komplikacje w trakcie lub po zabiegu.Agusia pisze:Ostatecznie zawsze zostaje możliwość wycięcia jajników i macicy, ale to przekreśla możliwość posiadania dzieciaczków (chciałabym mieć minimum 3 ), poza tym wcale nie jest to takie ciach ciach i już...
Wiec podejmujac taka decyzje nalezy rozwazyc wszystkie plusy i minusy - pomyslec czy nadal chcemy miec potomstwo czy sobie darujemy i podejmujemy decyzje o usunieciu.
Re: Od początku... do teraz
Z drugiej strony przy tak zaawansowanej endometriozie czekają mnie hormony przez całe życie, a oprócz tego codziennie taki ból, że czasami chciałoby się wziąć tych tabletek za dużo... Do tego zawroty głowy i wymioty, czasami chodzę po ścianach. Teraz np. mąż poszedł do sklepu, bo ja nie jestem w stanie, siedzę zżeram tabletki, i czekam na jego powrót... To nie jest normalne życie, a przecież trzeba się uśmiechać i nie wykańczać wszystkich swoich bliskich i znajomych w pracy... jak to zrobić....
Re: Od początku... do teraz
A jak sie dzis czujesz kochana ??? Kiedy wybierasz sie do lekarza/lekarki na kolejne konsultacje ???
Re: Od początku... do teraz
Standardowa odpowiedź: boli i rozpiera, jakby chciało mnie skopać od środka
Nie wiem, kiedy pójść do lekarza: czy iść w najbliższym czasie, czy spróbować kolejny raz odstawić danazol i jeśli się nie uda to wówczas iść i błagać setny raz o pomoc. Mam teorię co do tego, co się ze mną dzieje: w czasie i po krwotoku po porodzie dawali mi tyle prochów, kroplówek i przede wszystkim hormonów, że moje jajniki zwariowały, a endometrioza objęła swym zasięgiem tyle, że szok i jeszcze więcej... Teraz, gdy brałam danazol przysadka została przyblokowana i jajniki przestały być takie nadgorliwe. A po odstawieniu danazolu przysadka ruszyła jak oszalała. Ale cóż, mądrować się przed lekarzami to jak hmmm... szukam porównania...
Nie wiem, kiedy pójść do lekarza: czy iść w najbliższym czasie, czy spróbować kolejny raz odstawić danazol i jeśli się nie uda to wówczas iść i błagać setny raz o pomoc. Mam teorię co do tego, co się ze mną dzieje: w czasie i po krwotoku po porodzie dawali mi tyle prochów, kroplówek i przede wszystkim hormonów, że moje jajniki zwariowały, a endometrioza objęła swym zasięgiem tyle, że szok i jeszcze więcej... Teraz, gdy brałam danazol przysadka została przyblokowana i jajniki przestały być takie nadgorliwe. A po odstawieniu danazolu przysadka ruszyła jak oszalała. Ale cóż, mądrować się przed lekarzami to jak hmmm... szukam porównania...
Re: Od początku... do teraz
Aga,
mysle ze moze moglabys wybrac sie do lekarza i porozmawiac na temat swojej sytuacji co sie dzieje - moim zdaniem nie powinno sie samemu odstawiac lekow i do nich wracac kiedy poczuje sie bole - skonsultuj ten stan z lekarzem i nie czekaj wiecej. Leki odstawione, ktore powinno sie brac w sposob ciagly przez dluzszy okres czasu, moga narobic jeszcze wiecej szkody niz pozytku w momencie kiedy po przerwanej kuracji siega sie po nie ponownie.
mysle ze moze moglabys wybrac sie do lekarza i porozmawiac na temat swojej sytuacji co sie dzieje - moim zdaniem nie powinno sie samemu odstawiac lekow i do nich wracac kiedy poczuje sie bole - skonsultuj ten stan z lekarzem i nie czekaj wiecej. Leki odstawione, ktore powinno sie brac w sposob ciagly przez dluzszy okres czasu, moga narobic jeszcze wiecej szkody niz pozytku w momencie kiedy po przerwanej kuracji siega sie po nie ponownie.
Re: Od początku... do teraz
Taka mysl od razu odrzuc, absolutnie nie ma w tym Twojej winy, zreszta rosnie i rozwija sie swietnie, wiec nie ma co tego roztrzasac! Co do dlugotrwalego bolu... musisz cos z nim zrobic, bo zwariujesz!... Sama tego za dlugo nie udzwigniesz, ani fizycznie, ani psychicznie... Wiem, ze trudno jest odstawic Danazol, sama tez mialam zawsze w zapasie pare tabletek, ale jesli chciecie czynic starania o dziecko... to trzeba go odrzucic, wyciszyc wszystko... Przychodza Ci jakies pomysly jak to zrobic? moze medycyna niekonwencjonalna...?Agusia pisze: Dużo dzieci rodzi się z takimi wadami, ale mnie do końca życia pozostanie myśl, że to przeze mnie. Po małym nie widać żadnej choroby, normalnie żyje i rozwija się
Re: Od początku... do teraz
Przepraszam, jeszcze nie zdążyłam poznać Twojej historii. Brałaś także danazol? Odstawiłaś go już?
Re: Od początku... do teraz
moja historie trudno wysledzic, bo rozproszona jest w kilkudziesieciu watkach jakos sie dotychczas nie zebralam, aby ja spisac podaje Ci linki do watkow o Danazolu http://www.forum.endoendo.pl/viewtopic.php?f=29&t=387 oraz http://www.forum.endoendo.pl/viewtopic.php?f=27&t=262 - moze moglabys dopisac swoje doswiadczenia zwiazane z tym lekiem To, ze wzielas w momencie okropnego bolu i stresu lek, kt. Ci sluzyl, to w mojej ocenie normalna reakcja. (Od tego nie umrzesz, ale tez nie wyzdrowiejesz). Prawda jest jednak to, co mowily moje przedmowczynie, ze 1.nie wolno samodzielnie decydowac o stosowaniu tak powaznych lekow, 2.ze pojedyncze tabletki nic nie daja, bo liczy sie efekt dlugotrwalego, systematycznego leczenia.
Kochana, na pewno nie powinnas zostac teraz bez lekow, ale leki tez nalezy zmieniac (mowie rowniez o p.bolowych), bo organizm sie do nich przyzwyczaja. Jesli staracie sie o dziecko, tez trzeba w Twojej sytuacji, konkretnych, czestych wizyt u specjalisty. Byc moze Twoja macica nie jest jeszcze gotowa na zagniezdzenie sie jajeczka, a byc moze trzeba wspomoc Twoje jajeczkowanie... Ja w podczas starania przyjmowalam/przyjmuje rozne dodatkowe leki, kt. maja ulatwic zajscie, zagniezdzenie sie, a potem utrzymanie ciazy Mysle, ze wszystko bedzie dobrze Podchodz do wszystkiego spokojnie Zycze powodzenia
Kochana, na pewno nie powinnas zostac teraz bez lekow, ale leki tez nalezy zmieniac (mowie rowniez o p.bolowych), bo organizm sie do nich przyzwyczaja. Jesli staracie sie o dziecko, tez trzeba w Twojej sytuacji, konkretnych, czestych wizyt u specjalisty. Byc moze Twoja macica nie jest jeszcze gotowa na zagniezdzenie sie jajeczka, a byc moze trzeba wspomoc Twoje jajeczkowanie... Ja w podczas starania przyjmowalam/przyjmuje rozne dodatkowe leki, kt. maja ulatwic zajscie, zagniezdzenie sie, a potem utrzymanie ciazy Mysle, ze wszystko bedzie dobrze Podchodz do wszystkiego spokojnie Zycze powodzenia
Re: Od początku... do teraz
Jeśli chodzi o danazol, to ja nie wzięłam jednej dawki jedynie w momencie bólu, ale wróciłam do niego, tzn. przyjmuję go cały czas (z 1-dniową przerwą, gdy z lekarką zdecydowałyśmy, że odstawię i zaczniemy starania o dziecko, ale okazało się, że pojawił się tak straszny ból, że nie dałam rady). Jeśli zaś chodzi o dziecko, to przy pierwszym zaszłam w ciążę miesiąc po laparoskopii bez żadnego wspomagania (niech to będzie pocieszeniem dla kobitek z endo), a teraz jeszcze nawet nie zaczęliśmy się starać o drugiego bobaska bo nie jestem w stanie odstawić danazolu i leków przeciwbólowych... wrr..
Re: Od początku... do teraz
vwd, doczytałam się, że po ostawieniu danazolu zaszłaś w ciążę. Ile czasu po odstawieniu zaczęliście się starać o dziecko?
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: Od początku... do teraz
jak dalas rade to wszystko przezyc??? to koszmar!mam nadzieje, ze uda Ci sie odstawic Danazol i zaczac starania Zycze Ci jak najlepiejAgusia pisze:miałam sączące się i swędzące niemiłosiernie strupy [...] zastrzyki przeciwhistaminowe, konsylia lekarskie, 5 razy w szpitalu, skurcze [...] dostawałam napadów drgawek [...] dostałam krwotoku [...] Koszmar przy @ non stop, ale zaczęły się także codzienne bóle?
Re: Od początku... do teraz
Domowniczko, właściwie to nie wiem... A te ropiejące rany miałam także np. na piersiach. Całe ciało musiałam smarowac sterydami. A po urodzeniu synka nie mogłam oczywiście karmić piersią, choć to może mało ważne przy tym wszystkim Jak tak sobie pomyślę ile my kobitki jesteśmy w stanie znieść, to w głowę zachodzę jak to jest możliwe. Faceci marudzą, gdy dokucza im mała zgaga... szok... normalnie szok - jak powiada moje małe szczęście
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: Od początku... do teraz
to dla mnie szok... przeczytalam uwaznie jeszcze raz to co napisalas... to nie jest normalne! spotkalo Cie tyle, ze moglabys obdzielic innych! Musisz naprawde byc pod dobra opieka, moze Ty jestes na cos uczulona?
Re: Od początku... do teraz
Aga a czy nadal powracaja u Ciebie tego typu rany ??? Nie wyobrazam sobie jak moglas tyle zniesc - przeciez to wszystko to jedno ogromne przerazenie ktore ogarnia czlowieka w takiej chwili. Mam nadzieje ze juz nie ma tego typu momentow i ze wszystko powrocilo w miare do normy.Agusia pisze:A te ropiejące rany miałam także np. na piersiach. Całe ciało musiałam smarowac sterydami.
Re: Od początku... do teraz
Rozumiem Twoja sytuacje, ale w koncu bedziesz musiala go odstawic Musisz wowczas byc w dobrej formie psychicznej i fizycznej oraz miec pod reka silne p.bole, a byc moze i uspakajajace leki - szczerze o tym porozmawiaj z lekarzemAgusia pisze:Jeśli chodzi o danazol, to ja nie wzięłam jednej dawki jedynie w momencie bólu, ale wróciłam do niego, tzn. przyjmuję go cały czas [...] nie jestem w stanie odstawić danazolu i leków przeciwbólowych... wrr..
Re: Od początku... do teraz
Problemy ze skórą mam cały czas przy AZS, to ciągła walka i strach, że mi powróci taki ostry stan zapalny. Ale w trakcie ciąży było najgorzej, ponieważ na początku musiałam odstawić sterydy, które co jakiś czas muszę stosować na skórę, i wówczas zaczął się ten koszmar. Stan zapalny się rozwijał, zajmował coraz więcej miejsca na ciele, a ja nie mogłam wrócić do sterydów, przynajmniej przez pierwsze 12 tygodni ciąży, gdy kształtują się najważniejsze narządy u dziecka. A później nie dałam już rady, musiałam wzywać lekarza do domu bo nie miałam jak pokazywać się na ulicy. Kobieta z trądem w XXI wieku hehehe. A wyobraźcie sobie jak patrzyli na mnie za każdym razem, gdy lądowałam w szpitalu. No i ciągle musiałam tłumaczyć... )
Re: Od początku... do teraz
vwd, A u Ciebie jak wyglądało odstawienie? Jajniki powoli wracały do pracy? Ja mam tak, że w trakcie (przed i po) owulacji mam takie bóle, że się zwijam. Pewnie więc po odstawieniu danazolu na drugi dzień miała być albo była owulacja, albo pęcherzyk nie pękł i właśnie sobie rośnie torbiel wielkości pomarańczy, hm... albo arbuza
Re: Od początku... do teraz
od razu zaszlam na poczatku 4 miesiaca po odstawieniu potem jeszcze kilka razy probowalam zajsc bez powodzenia... Drugi raz zaszlam rowniez po dlugiej kuracji Danazolem i udalo sie to bezposrednio po odstawieniu, wiec nie dostalam nawet @ niestety, druga ciaza obumarla (placze do dzis) ale jestem goraca oredowniczka Danazolu, bo mnie on dal nadzieje i radosc...Agusia pisze:vwd, doczytałam się, że po ostawieniu danazolu zaszłaś w ciążę. Ile czasu po odstawieniu zaczęliście się starać o dziecko?
Re: Od początku... do teraz
u mnie nie bylo zadnych sensacjiAgusia pisze:vwd, A u Ciebie jak wyglądało odstawienie? Jajniki powoli wracały do pracy
nie wolno tak myslec! Moze u Ciebie odstawienie wypadlo w niefortunnym momencie, ale na pewno wszystko jest ok Upewnij sie u gina i koniecznie zrob USG, abys psychicznie byla silniejsza wiedzac, ze nic zlego sie nie dzieje i mozna spokojnie lek odstawicAgusia pisze:albo pęcherzyk nie pękł i właśnie sobie rośnie torbiel wielkości pomarańczy, hm... albo arbuza
Re: Od początku... do teraz
Aga prosze nie mysl w taki sposob - nie wolno i trzeba naprawde myslec pozytywnie i wierzyc ze bedzie dobrze oraz ze sie uda wszystko.
Vwd - przykro mi ze u Ciebie druga ciaza obumarla - caly czas trzymam kciuki ze ponownie sie uda Tobie i ciaza bedzie sie prawidlowo rozwijala czego zycze z calego serduszka.
Tule Was obie - moze zmiescicie sie w moje ramiona
Vwd - przykro mi ze u Ciebie druga ciaza obumarla - caly czas trzymam kciuki ze ponownie sie uda Tobie i ciaza bedzie sie prawidlowo rozwijala czego zycze z calego serduszka.
Tule Was obie - moze zmiescicie sie w moje ramiona
Re: Od początku... do teraz
vwd, tak mi przykro z powodu dziciątka, jest teraz szczęśliwym aniołkiem, duuuuużo szczęśliwszym niż ktokolwiek z nas może być na ziemi spotkałam w szpitalach wiele kobiet, które straciły dzieci, przepłakałyśmy razem wiele. Najwazniejsze, że się nie poddałaś! Ile Twój synek ma latek?
A Ty Gosiu, jak się czujesz teraz? Jutro idziesz na wizytę, czy coś pokręciłam?
A Ty Gosiu, jak się czujesz teraz? Jutro idziesz na wizytę, czy coś pokręciłam?
Re: Od początku... do teraz
Agus jestem troszke zestresowana ale zalatwilam zwolnienie lekarskie na okres pobytu w szpitalu w Polsce bo nawet wypisu ze szpitala w Anglii nie akceptowali -koszmar jednym slowem.Agusia pisze:Gosiu, jak się czujesz teraz? Jutro idziesz na wizytę, czy coś pokręciłam?
Jestem wciaz zmeczona jak wychodze gdzies, mam bole, nudnosci.
A co do wizyty - to nie pokrecilas niczego i owszem ide jutro na wizyte i niedlugo musze przysiasc i wszystkio poskladac do kupy - potrzebne informacje, historia rodzinna, pytania na ktore chce znac odpowiedzi, no i historia chorob gin. oraz przebieg miesiaczek u mnie.
-
- Ekspert
- Posty: 1507
- Rejestracja: wtorek, 30 marca 2010, 10:05
Re: Od początku... do teraz
dokladnie! wierzymy i odpowiadamy na pytania:gosiak76 pisze:trzeba naprawde myslec pozytywnie i wierzyc ze bedzie dobrze oraz ze sie uda wszystko.
oraz przesylamy sobie telepatycznie mnostwo pozytywnej energiidomowniczka pisze:moze Ty jestes na cos uczulona?