współczuję Ci Agachod1.Tak to bywa niestety dość często.Przynajmniej w państwowych szpitalach przy operacjach na NFZ
Ja na przykład za każdym razem gdy leżałam w szpitalu(operował mnie ten sam lakarz)o całym przebiegu operacji i wszystkich szczegółach dowiadywałam się w dzień wypisu(Lekarz potrafił nawet rysować mi na kartce!

jak to wszystko w środku wyglądało,jakie problemy i jak usunięto)Siadał ze mną i tłumaczył ile było trzeba,odpowiadał na pytania do skutku obojętnie ile by to czasu miało trwać...ale dopiero przy wypisie ,tak to nawet jak pytałam wcześniej to mówił że porozmawiamy spokojnie wtedy i wtedy,a jak juz naciskałam to odpowiadał ogólnikowo(wspomne że to działo się przy obchodzie)-może nie chciał przy innych mówić o przebiegu mojej operacji?nie wiem ale on ma takie właśnie podejście.Np.raz moja mam chciała dowiedziec sie jak przebiegła moja ostatnia operacja i czy wszystko w porządku i co mi tam robili w brzuchu i w ogóle no jak to mama martwiła się (ja w tym momencie spałam po operacji)to mój gin odpowiedział jej że nie może jej udzielać takich informacji bo obowiązany jest tajemnicą lekarską i on powie wszystko tylko mi a wtedy jak ja będę chciała to dopiero powiem mamie.
Więc tak to wygląda u tego mojego doktorka.Z jednej strony zachowanie ok bo nie klepie wszystkiego pierwszej lepszej osobie która się o mój stan zapyta ale z drugiej to przeciez moja mama,mógł jej powiedzieć.
Przed operacją przecież podpisuje się coś takiego że wgląd do Twojej historii choroby i leczenia ma ta i ta osoba(ale po twojej śmierci) a druga adnotacja jest o udzielaniu informacji o twoim stanie (czy operacji jaką przeprowadzono)osobie takiej i takiej.A mój lakarz i tak milczy jak zaklęty i gada zawsze tylko z Tobą o przebiegu operacji czy leczeniu.
nadzieja istnieje zawsze... do ostatniej chwili.