Jeszcze dziś byłam w szpitalu...
: środa, 25 lipca 2012, 16:20
Byłam w szpitalu 7 dni, dziś już w domku choć muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona...atmosfera w Olsztyńskiej Poliklinice - jak najbardziej rodzinna.
Ale zacznę od początku, lakonicznie : 1,5 m-ca temu przy cytologi zdiagnozowano torbiel, prawy jajnik 6x4cm; próba zaleczenia Visanne nie powiodła się; decyzja- operacja.
1 dzień.19 lipca na czczo i w strachu. Piżamka, łóżko a obok koleżanka z tą samą sprawą tylko młodsza (ja 30 tka ona 25 lat - miała laparoskopię 2 lata wcześniej). Kompleksowe badania : krew, grupa krwi (jeśli macie potwierdzoną pieczątką to weźcie ze sobą), RTG,EKG,USG. I prawie minął dzień. Lewatywa - jej się bałam najbardziej a okazała się najmniej przykra. Raz w łazience z kupką.Weźcie poprzednie usg ze stwierdzonymi torbielami itd. Pijemy tylko wodę i tak przez 3 dni.
2 dzień. Prysznic,cewnik- nie taki straszny jak piszą, tabletki zdaje się że uspokajające i "JAŚ"...chwila załamania, ale szybko minęła i sen. taki sen że niewiem kiedy a obudził mnie przeszywający ból i chęć wymiotów.
Szybko ból uśmierzono, teraz go nawet nie pamiętam.Obudziłam się po 15tej, golasek ale okryty, podłączona do ciśnieniomierza, kroplówki, cewnika i drenu przy ranie (cięcie 15 cm którego nie powinno być widać w kusych gatkach).Chwilę później odpisywałam na sms-y drżących o moje życie przyjaciół i rodzinki, ale znudzona w końcu zasnęłam.Bólu nie czułam prawie.
3dzień Pozbycie się cewnika.Mycie narządów kobiecych, delikatne i taktowne - przez pielęgniarkę.Bezbolesne.Już wstałam umyć ząbki, ciężko bo szwy ciągną ale da radę.Zastrzyk przeciwzakrzepwy w brzuch-nie boli, lekko zapiecze i tak do wyjścia raz dziennie.Pomiar temp. ciała 2 czy 3 x dziennie.Doskwiera głód i szwy (chyba że się leży spokojnie).Oglądam TV. Dietka płynna, marzenia o kromce chlebka z masłem.
4 dzień Poruszam się zgarbiona ale chodzę. Zupka na obiad to już coś, o ile pamiętam była i kanapka na kolację.Jadłam ją długo, pyszna. Zdjęto dren, czuję się wolna, choć nie polał musiałam z nim chodzić.Szwy nie dają się śmiać i przewracać na boki, ale do zniesienia jak najbardziej.
5 dzień Z dnia na dzień coraz lepiej, koncentracja większa i siły. Dieta lekkostrawna,ale najadam się. Książka i Tv oraz koleżanka obok, czas leci.Pielęgniarki cały czas się interesują czy jest ok. Chodzenie, prysznic, nawet troszkę nogi wydepilowałam na krzesełku, hehe.
6 dzień Już dobrze, tylko szwy...ale chodzę, myję się itd. Cały ten czas 1 raz wzięłam coś na ból, ale profilaktycznie na noc...czyli nie tak źle. Jutro wychodzę, czekanie...ale leci czas miło stosunkowo.
7dzień Samopoczucie prawie super, rozmowa z lekarzem, zdjęcie szwów - bezbolesne, wskazówki itd., pożegnania i ...witaj domku .
Chyba nic nie opuściłam ... mam nadzieję że pozytywnie Was nastawi moja historia ze szpitalem i laparotomią.
Spodziewałam się że będzie strasznie, dało się przeżyć i to nieźle Nie bójcie się !!!!!!!!!!
Ale zacznę od początku, lakonicznie : 1,5 m-ca temu przy cytologi zdiagnozowano torbiel, prawy jajnik 6x4cm; próba zaleczenia Visanne nie powiodła się; decyzja- operacja.
1 dzień.19 lipca na czczo i w strachu. Piżamka, łóżko a obok koleżanka z tą samą sprawą tylko młodsza (ja 30 tka ona 25 lat - miała laparoskopię 2 lata wcześniej). Kompleksowe badania : krew, grupa krwi (jeśli macie potwierdzoną pieczątką to weźcie ze sobą), RTG,EKG,USG. I prawie minął dzień. Lewatywa - jej się bałam najbardziej a okazała się najmniej przykra. Raz w łazience z kupką.Weźcie poprzednie usg ze stwierdzonymi torbielami itd. Pijemy tylko wodę i tak przez 3 dni.
2 dzień. Prysznic,cewnik- nie taki straszny jak piszą, tabletki zdaje się że uspokajające i "JAŚ"...chwila załamania, ale szybko minęła i sen. taki sen że niewiem kiedy a obudził mnie przeszywający ból i chęć wymiotów.
Szybko ból uśmierzono, teraz go nawet nie pamiętam.Obudziłam się po 15tej, golasek ale okryty, podłączona do ciśnieniomierza, kroplówki, cewnika i drenu przy ranie (cięcie 15 cm którego nie powinno być widać w kusych gatkach).Chwilę później odpisywałam na sms-y drżących o moje życie przyjaciół i rodzinki, ale znudzona w końcu zasnęłam.Bólu nie czułam prawie.
3dzień Pozbycie się cewnika.Mycie narządów kobiecych, delikatne i taktowne - przez pielęgniarkę.Bezbolesne.Już wstałam umyć ząbki, ciężko bo szwy ciągną ale da radę.Zastrzyk przeciwzakrzepwy w brzuch-nie boli, lekko zapiecze i tak do wyjścia raz dziennie.Pomiar temp. ciała 2 czy 3 x dziennie.Doskwiera głód i szwy (chyba że się leży spokojnie).Oglądam TV. Dietka płynna, marzenia o kromce chlebka z masłem.
4 dzień Poruszam się zgarbiona ale chodzę. Zupka na obiad to już coś, o ile pamiętam była i kanapka na kolację.Jadłam ją długo, pyszna. Zdjęto dren, czuję się wolna, choć nie polał musiałam z nim chodzić.Szwy nie dają się śmiać i przewracać na boki, ale do zniesienia jak najbardziej.
5 dzień Z dnia na dzień coraz lepiej, koncentracja większa i siły. Dieta lekkostrawna,ale najadam się. Książka i Tv oraz koleżanka obok, czas leci.Pielęgniarki cały czas się interesują czy jest ok. Chodzenie, prysznic, nawet troszkę nogi wydepilowałam na krzesełku, hehe.
6 dzień Już dobrze, tylko szwy...ale chodzę, myję się itd. Cały ten czas 1 raz wzięłam coś na ból, ale profilaktycznie na noc...czyli nie tak źle. Jutro wychodzę, czekanie...ale leci czas miło stosunkowo.
7dzień Samopoczucie prawie super, rozmowa z lekarzem, zdjęcie szwów - bezbolesne, wskazówki itd., pożegnania i ...witaj domku .
Chyba nic nie opuściłam ... mam nadzieję że pozytywnie Was nastawi moja historia ze szpitalem i laparotomią.
Spodziewałam się że będzie strasznie, dało się przeżyć i to nieźle Nie bójcie się !!!!!!!!!!