Może zacznę od przedstawienia siebie, mam na imię Ewelina, w lipcu kończę 21 lat. Ponad tydzień temu miałam robiona laparoskopię - został wycięta torbiel endometrioidalna oraz ogniska endometriozy w miednicy małej. Czekam jeszcze na wyniki badania histopatologicznego.
A wszystko się zaczęło w październiku zeszłego roku, gdy wybrałam się prywatnie do ginekologa, który stwierdził nadżerkę (która ostatecznie nie była nadżerką) oraz cystę prostą - która miała wchłonąć się po paru cyklach...
Od zawsze miałam bolesne miesiączki, czasem dochodziło do omdleń i wymiotów.
Po nowym roku zmieniłam lekarza na NFZ, przy którym miałam zrobioną cytologię (która była w normie) oraz USG, na którym pojawił się 5 centymetrowy guz lewego jajnika. Początkowo lekarz, który wykonywał mi usg stwierdził potworniaka (ja szperając to tu to tam przeraziłam się) - dostałam skierowanie do szpitala. Czekałam na termin z 3 tygodnie (było by szybciej gdyby nie okres). Przed szpitalem musiałam zrobić wyniki CA125 oraz TSH (gdyż choruje na nadczynność tarczycy). Poszłam jeszcze na konsultacje do lekarza rodzinnego, który ma specjalizację ginekologia - jest to naprawdę porządna lekarka, która wykryła mi nadczynność tarczycy i będzie szukać przyczyny dopóki nie znajdzie - stwierdziła, że wygląda jej to na torbiel czekoladową i zaleciła mi po operacji jak najszybsze zajście w ciążę, gdyż może mi to unormować tarczycę jak i zastopować tworzenie się różnych rzeczy na jajnikach.
Dzień, po dniu zbliżał się termin mojej operacji, byłam coraz bardziej zestresowana, dnia 06 maja pojechałam na czczo na oddział w szpitalu, miałam robione badania krwi, EKG, testy uczuleniowe, USG i podejrzenie endometrium. Wieczorem miałam jeszcze rozmowę z anestezjologiem. Dnia następnego o 11 miałam operacje trwającą 2 godziny, po narkozie strasznie wymiotowałam, nawet dzień po operacji. Od lekarza usłyszałam, że miałam wycinanego torbiela + ogniska endometriozy, oczywiście na telefonie poczytałam co i jak i prawie bym się popłakała. Wypuszczono mnie w 4 dobie + L4 na 2 tygodnie.
Ok. 20 mam odwiedzić ginekologa prowadzącego z wynikami badań by ustalić pół roczne leczenie farmakologiczne albo przez antykoncepcje albo poprzez wywołanie menopauzy. Powiem szczerze że nie jestem za takim leczeniem, gdyż pragnę mieć dziecko, a czytałam, ze taki sposób leczenia nie jest korzystny dla osób planujące dziecko. Byłam oczywiście jeszcze na konsultacji u lekarza rodzinnego, który stwierdził bym w tym roku zaszła w ciąże, ponieważ ta choroba zniszczy mi jajniki prędzej czy później. Ze swoim partnerem rozmawiałam już o tym i zdecydujemy się ale dopiero po remoncie domu, czyli pod koniec roku. Obawiam się, że ciężko będzie mi zajść w ciąże oraz to, że po prostu w nią nie zdarzę zajść, ze względu na to że czytałam dużo przypadków o tym , że na nowo to się odradzało, a ja torbiela nie mam do końca wyciętego by jajnika mi nie naruszyć.
Wiem, że nie mogę się poddać, muszę walczyć, zdrowo się odżywiać bo największym moim celem w życiu stało się posiadanie dziecka - człowiek dopiero to docenia gdy zaczynają się wątpliwości.
Chętnie posłucham waszych rad, historii, przemyśleń
