witajcie,nie dziękuję na razie za gratulacje,bo to wcześnie... ale pomimo tego,że to dopiero 7 tydzień nie mogłam się oprzeć,żeby wam nie napisać i dać nadzieję,że jednak wszystko jest możliwe.
nie brałam żadnych leków przed zajściem w ciążę,w ogóle to przestaliśmy się już starać. podjęliśmy decyzję,że w pażdzierniku odwiedzimy klinikę i zdecydujemy się na in vitro... i chyba coś się odblokowało we mnie i zaskoczyłam... dla mnie nie ma innego wytłumaczenia po tym wszystkim co przeszliśmy
zaczęłam się zastanawiać,czy faktycznie głowa nie czyni nam jakiś psikusów,chodzimy jak nakręcone,liczymy dni cyklu,żyjemy od wizyty do wizyty u lekarza,czytamy jak nakręcone wszystkie nowości na ten paskudny temat,płaczemy na widok kobiet w ciąży i jesteśmy wściekłe same na siebie.... może się mylę ale u mnie podziałało.
w domku wiedzieli o moich kłopotach,trudno to ukryć jak się żyje w ciągłym kontakcie z ginekologiem... mama oszalała,a o mężu to już nawet nie wspomnę... chodzi jak zakręcony...
obecnie biorę duphaston co 8 godzin,no-spę 3 x dziennie,witaminki i kwasy omega. tyle
może jeszcze wam wspomnę,bo tak mi się nasunęło,przez ostatnie dwa miesiące stosowałam olej lniany,nie wiem,może to też jakoś pomogło... trudno mi powiedzieć.
jedno jest pewne-WSZYSTKO JEST MOŻLIWE I WAM TEŻ SIĘ UDA!!!