Joanna i Endo. Love story w gorzkiej pigułce.
: poniedziałek, 13 grudnia 2010, 13:28
Joanna i Endo poznały się we Wrocławiu, o ironio - mieście spotkań. Ale zanim się poznały wiedziały już o sobie, a przynajmniej podejrzewały, że niebawem ich, jeszcze nie zdefiniowane, więzi się zacieśnią. Mimo że Joanna pozostawała zdeklarowaną heteryczką i nie brała pod uwagę związku z żadną przedstawicielką rodzaju żeńskiego.
Endo jednak miała inny plan. Upodobała sobie Joannę na wybrankę serca. Na dobre i na złe - zawsze razem. W pierwszej fazie poczynała sobie nieśmiało wysyłając delikatne sygnały pozawerbalne. Joanna je owszem odebrała. Ból umiejscowiony w podbrzuszu, nie miał jednak nic wspólnego z motylkami charakterystycznymi dla zakochania. Zasięgnęła rady. Od doktora usłyszała standardową śpiewkę: musi boleć, widocznie taka twoja uroda. Nic to, skoro tak, to trzeba się przestać nad sobą użalać. Endo obserwowała bacznie jej poczynania i werbalizowała swoje uczucia coraz intensywniej. A Joanna coraz intensywniej wsiąkała w kolejne fiolki ketoprofenu. Kolejne dni, które miały stać się lepsze, zdarzały się jednak coraz częściej i coraz bardziej były wylewne. Zapukała więc po raz kolejny do przybytku zdrowia. Serce jej stanęło, gdy usłyszała diagnozę: ciąża pozamaciczna. Przeczesawszy jednak zasoby półkuli mózgu odpowiedzialnej za sferę wspomnień bynajmniej nijak nie przypominała sobie, by w niemoralnej sytuacji się w owych czasach znajdowała. Uruchomiła więc kontaktów bazę i skonsultowała swój dziwny stan z bardziej wyspecjalizowanymi siłami, w mieście spotkań. Jeszcze dobrze "pasów" samolotu zapiąć nie zdążyła, a już miała w ręce karteczkę ze skierowaniem na wczasy pod kroplówką. Cystis ovarii sin ? pierwsza diagnoza. Po laparoskopii rzygała jak przysłowiowy kot, ale wylizała się stosunkowo szybko. Bolało, bo boleć musiało i tyle. Zapadło jej w pamięć natomiast imię, które usłyszała tuż po zabiegu: Endometrioza. Wyrywkowe informacje, które w strzępach do jej głowy docierały, komunikowały o drugim stopniu zażyłości, związku na całe życie i ostrzegały przed jego konsekwencjami. Równie mocno, jak imię tej Jedynej, zapadło jej w pamięć nazwisko pani doktor prowadzącej ? orzekającej o braku zdolności prokreacyjnych. Pozostawała głucha na alternatywne opinie. Uwierzyła bardzo mocno, że z Endo są sobie pisane, ale ceniła sobie niezależność. Pierwsze antidotum na Endo-miłość: danazolum. W rzeczy samej pozorna menopauza inwazyjne usposobienie Endo wyciszyła. Tych dni lepszych już nie było, więc Joanna zerwała kontakty ze znajomymi z grupy NLPZ. Nie wzięła pod uwagę faktu, że Endo, chociaż uśpiona, kochając na zabój - zrobi wszystko, żeby Joanny uwagę zwrócić. Fanatycznie wypracowała sobie mechanizmy odpornościowe, żeby obejść blokady w organizmie Joanny-żywicielki. Przemówiła tym razem bardziej dobitnie. Oprócz swojskiej tradycyjnej altanki ? w jajniku, gdzie pewnie się czuła, wzniosła kolejny domek - w pęcherzu moczowym. Wszak kochanego ciała nigdy dosyć. Joanna wolała być szczupła. Cięcie zatem, żeby pozbawić Endo dachu nad głową, zredukować nagromadzone jej graty i ugasić ogniska pożądania. Poskutkowało. Kolejna pani doktor robiła co w jej mocy, żeby stosunki Endo z Joanną unormować i nie pakować w Joannę kolejnej baterii leków, którym Endo w nos się śmiała. Zleciła im antykoncepcję i kontrolę CA 125 ? który nadmierną aktywność Endo rozpoznawał. Przez jakiś czas udawało się constans pozory zachować. Z drobnymi Joanny epizodami na boku. Endo postanowiła zmusić Joannę do wierności. Udowodniła, że na orgametril wrażliwa nie jest i pokazała, ze to ona dyktuje warunki. Lokum w jajniku odbudowała, a że zdążyła w piórka obrosnąć ? część gratów przeniosła do bliźniaka nad malowniczo położoną Douglas Lake i kładki przerzuciła, żeby się raźniej poruszać miedzy domami. Lekarze zachodzili w głowę jak Joannę od kłopotliwej lokatorki uwolnić, oceniając charakter nowych budowli. Skrajne były to diagnozy ? rak kontra brak zdolności kreatywnych Joanny. Czekała na werdykt jednoznaczny, z narastającym w głowie lękiem i tęsknotą za Endo, do której nagle poczuła falę sympatii. Wszak była ona złem, ale w miarę oswojonym. Werdyktu się nie doczekała. Wypisu z zaleceniem leczenia zachowawczego owszem. Distreptaza i diclofenac. Poźniej urografia. Psychika Joanny rozpadła się na milion małych krwawiących ognisk zapalnych, w ten sposób empatyzowała się z Endo. Zasięgnęła rady gdzie indziej. Szybka decyzja: laparoskopia diagnostyczna. Trzy różne konstrukcje, w tym jedna, w której Endo sprytnie się ukryła. Joanna odetchnęła. Za szybko uwierzyła, ze jest dobrze. Poznała wtedy nowe, trudne do wymówienia, zwłaszcza po kliku głębszych, słowo: relaparotomia. Cieszyła się jednak, bo wychodząc trzymała w ręku papierek z przypieczętowaniem związku z Endo. Coraz bardziej zakochiwała się w niej. Karmiła ją tym co Endusie lubią najbardziej na świecie ? zwątpieniem, rezygnacją i coraz częściej śpiewała jej na dobranoc uzależniające kołysanki o złym świecie, braku zrozumienia i ich wyjątkowości. Liczyły się tylko one dwie ? Joanna i Endo - zamknięte w cynicznej kapsule. Rozochocona Endo zdecydowała, że da Joannie upragnione dziecko - zamiast Pawełka dała wielotorbielowaty guz przydatków prawych. Konieczna była aborcja i zrównanie z ziemią posiadłości prawobrzeżnych.
Endo - jak to kobieta - tym gestem poczuła się dotknięta i od czasu eksmisji do Joanny się nie odzywa. Joanna uwolniła się spod jej toksycznego wpływu. Nie wstydzi się już tego na całe życie związku z kobietą. Coming out. Joanna i Endo. Na dobre i na złe chwile. Goryczą przesycone. Ale można ją przełknąć. Przewartościować. W związek nie wystarczy uwierzyć i chcieć go budować. Trzeba do niego dojrzeć i mieć świadomość, że ciąg dalszy z pewnością nastąpi?
Endo jednak miała inny plan. Upodobała sobie Joannę na wybrankę serca. Na dobre i na złe - zawsze razem. W pierwszej fazie poczynała sobie nieśmiało wysyłając delikatne sygnały pozawerbalne. Joanna je owszem odebrała. Ból umiejscowiony w podbrzuszu, nie miał jednak nic wspólnego z motylkami charakterystycznymi dla zakochania. Zasięgnęła rady. Od doktora usłyszała standardową śpiewkę: musi boleć, widocznie taka twoja uroda. Nic to, skoro tak, to trzeba się przestać nad sobą użalać. Endo obserwowała bacznie jej poczynania i werbalizowała swoje uczucia coraz intensywniej. A Joanna coraz intensywniej wsiąkała w kolejne fiolki ketoprofenu. Kolejne dni, które miały stać się lepsze, zdarzały się jednak coraz częściej i coraz bardziej były wylewne. Zapukała więc po raz kolejny do przybytku zdrowia. Serce jej stanęło, gdy usłyszała diagnozę: ciąża pozamaciczna. Przeczesawszy jednak zasoby półkuli mózgu odpowiedzialnej za sferę wspomnień bynajmniej nijak nie przypominała sobie, by w niemoralnej sytuacji się w owych czasach znajdowała. Uruchomiła więc kontaktów bazę i skonsultowała swój dziwny stan z bardziej wyspecjalizowanymi siłami, w mieście spotkań. Jeszcze dobrze "pasów" samolotu zapiąć nie zdążyła, a już miała w ręce karteczkę ze skierowaniem na wczasy pod kroplówką. Cystis ovarii sin ? pierwsza diagnoza. Po laparoskopii rzygała jak przysłowiowy kot, ale wylizała się stosunkowo szybko. Bolało, bo boleć musiało i tyle. Zapadło jej w pamięć natomiast imię, które usłyszała tuż po zabiegu: Endometrioza. Wyrywkowe informacje, które w strzępach do jej głowy docierały, komunikowały o drugim stopniu zażyłości, związku na całe życie i ostrzegały przed jego konsekwencjami. Równie mocno, jak imię tej Jedynej, zapadło jej w pamięć nazwisko pani doktor prowadzącej ? orzekającej o braku zdolności prokreacyjnych. Pozostawała głucha na alternatywne opinie. Uwierzyła bardzo mocno, że z Endo są sobie pisane, ale ceniła sobie niezależność. Pierwsze antidotum na Endo-miłość: danazolum. W rzeczy samej pozorna menopauza inwazyjne usposobienie Endo wyciszyła. Tych dni lepszych już nie było, więc Joanna zerwała kontakty ze znajomymi z grupy NLPZ. Nie wzięła pod uwagę faktu, że Endo, chociaż uśpiona, kochając na zabój - zrobi wszystko, żeby Joanny uwagę zwrócić. Fanatycznie wypracowała sobie mechanizmy odpornościowe, żeby obejść blokady w organizmie Joanny-żywicielki. Przemówiła tym razem bardziej dobitnie. Oprócz swojskiej tradycyjnej altanki ? w jajniku, gdzie pewnie się czuła, wzniosła kolejny domek - w pęcherzu moczowym. Wszak kochanego ciała nigdy dosyć. Joanna wolała być szczupła. Cięcie zatem, żeby pozbawić Endo dachu nad głową, zredukować nagromadzone jej graty i ugasić ogniska pożądania. Poskutkowało. Kolejna pani doktor robiła co w jej mocy, żeby stosunki Endo z Joanną unormować i nie pakować w Joannę kolejnej baterii leków, którym Endo w nos się śmiała. Zleciła im antykoncepcję i kontrolę CA 125 ? który nadmierną aktywność Endo rozpoznawał. Przez jakiś czas udawało się constans pozory zachować. Z drobnymi Joanny epizodami na boku. Endo postanowiła zmusić Joannę do wierności. Udowodniła, że na orgametril wrażliwa nie jest i pokazała, ze to ona dyktuje warunki. Lokum w jajniku odbudowała, a że zdążyła w piórka obrosnąć ? część gratów przeniosła do bliźniaka nad malowniczo położoną Douglas Lake i kładki przerzuciła, żeby się raźniej poruszać miedzy domami. Lekarze zachodzili w głowę jak Joannę od kłopotliwej lokatorki uwolnić, oceniając charakter nowych budowli. Skrajne były to diagnozy ? rak kontra brak zdolności kreatywnych Joanny. Czekała na werdykt jednoznaczny, z narastającym w głowie lękiem i tęsknotą za Endo, do której nagle poczuła falę sympatii. Wszak była ona złem, ale w miarę oswojonym. Werdyktu się nie doczekała. Wypisu z zaleceniem leczenia zachowawczego owszem. Distreptaza i diclofenac. Poźniej urografia. Psychika Joanny rozpadła się na milion małych krwawiących ognisk zapalnych, w ten sposób empatyzowała się z Endo. Zasięgnęła rady gdzie indziej. Szybka decyzja: laparoskopia diagnostyczna. Trzy różne konstrukcje, w tym jedna, w której Endo sprytnie się ukryła. Joanna odetchnęła. Za szybko uwierzyła, ze jest dobrze. Poznała wtedy nowe, trudne do wymówienia, zwłaszcza po kliku głębszych, słowo: relaparotomia. Cieszyła się jednak, bo wychodząc trzymała w ręku papierek z przypieczętowaniem związku z Endo. Coraz bardziej zakochiwała się w niej. Karmiła ją tym co Endusie lubią najbardziej na świecie ? zwątpieniem, rezygnacją i coraz częściej śpiewała jej na dobranoc uzależniające kołysanki o złym świecie, braku zrozumienia i ich wyjątkowości. Liczyły się tylko one dwie ? Joanna i Endo - zamknięte w cynicznej kapsule. Rozochocona Endo zdecydowała, że da Joannie upragnione dziecko - zamiast Pawełka dała wielotorbielowaty guz przydatków prawych. Konieczna była aborcja i zrównanie z ziemią posiadłości prawobrzeżnych.
Endo - jak to kobieta - tym gestem poczuła się dotknięta i od czasu eksmisji do Joanny się nie odzywa. Joanna uwolniła się spod jej toksycznego wpływu. Nie wstydzi się już tego na całe życie związku z kobietą. Coming out. Joanna i Endo. Na dobre i na złe chwile. Goryczą przesycone. Ale można ją przełknąć. Przewartościować. W związek nie wystarczy uwierzyć i chcieć go budować. Trzeba do niego dojrzeć i mieć świadomość, że ciąg dalszy z pewnością nastąpi?