Postanowiłam dołączyć.... :)
: wtorek, 29 marca 2011, 22:49
Hej! Od kilku dni przeglądam stronkę, a przede wszystkim Wasze forum.. I postanowiłam dołączyć, bo kto, jak nie wy mnie zrozumie? Kiedy ktoś mnie pyta co mi jest nie chce mi się za każdym razem tłumaczyć tego samego, co to jest itd... a okropnie mi smutno, zwłaszcza dziś a więc.. Temat rozpocznę od tego, że kiedy miałam 14 lat poddano mnie operacji wyrostka, ot zwykła operacja, niestety w trakcie operacji okazało się, że to nie wyrostek, a torbiel jajnika (i cóż, że lewego, czyli po drugiej stronie...); zrobili mi cięcie wzdłuż brzucha, zoperowali torbiel... Tak też wynikało z opisu. Po 6 latach, podczas tomografii komputerowej stwierdzono, że podczas operacji wycięli mi cały jajnik lewy.. Tylko, że "zapomnieli" o tym wspomnieć- na wypisie ze szpitala było tylko info o usunięciu torbieli... No i cóż, z jednym jajnikiem da się żyć więc sobie żyłam; z czasem zaczęłam mieć problemy z bólami brzucha, wypróżnianiem itp, uznano więc, że te bóle to zrosty pooperacyjne, które wywołują niedrożność jelit- kolejna operacja, kolejna wielka szrama na brzuchu... Bóle brzucha jednak wcale nie zelżały... A każda miesiączka stała się dla mnie katorgą. Ginekolodzy, u których bywałam, dodam, że prywatnie po krótkim badaniu stwierdzali, że w zasadzie wszystko jest w badaniu ok, więc taki już mój urok; żyłam więc z tym moim "urokiem" czując się coraz gorzej. Mniej więcej rok temu zaczęliśmy się z mężem starać o dzidzię... Z każdym miesiącem miałam coraz większe obawy, bo na teście wciąż tylko jedna kreseczka- prolaktyna, tsh w porządku, podstawowe badania krwi też, na jajniku pojawiały mi się od czasu do czasu torbiele, ale max 30 mm więc nic dramatycznego. 4 miesiące temu ból podczas okresu nasilił się do tego stopnia, że mieszanki ketonalu i no-spy nie dawały już żadnego rezultatu- przez pierwsze 3 okresu stałam się zupełnie nie do życia, nie mogłam wstawać, wyprostować się, jelita bolały mnie jakby je poskręcało, brzucha nie mogłam nawet dotknąć, ból był tak uciążliwy, ostry, że miałam problem z tym, żeby na drugi bok sie przewrócić w łóżku, nie mówiąc o innych "manewrach", troszkę ponad miesiąc temu wylądowałam z tego powodu w szpitalu- po zrobieniu USG stwierdzono, że mój jajnik jest "nieładny", pojawiła się dość duża torbiel ciałka żółtego, że w zasadzie można by ją operować, ale ryzykownie byłoby otwierać brzuch i tykać jajnik, skoro jest tylko jeden.. podano mi więc antybiotyk, p/bólowe i tydzień poleżałam w szpitalu i wypisano mnie w stanie "dobrym" (no bo jak nie dobrym, skoro miesiączka się skończyła i bóle przeszły.. jak co miesiąc!?). Udałam się więc do lekarza poleconego przez znajomą- miły Pan.. i na tym kończą się jego zalety; po USG potwierdził, że na jajniku jest torbiel, przepisał duphaston, kazał zrobić badanie tsh, t4, prolaktynę i zgłosić się za miesiąc.. na samą myśl o kolejnej miesiączce byłam po prostu załamana.. Zrobiłam badania, o które mnie prosił- w porządku, brałam duphaston i w między czasie udało mi się dostać do lekarza, poleconego przez znajomą rodzinę- na wolne terminy prywatnych wizyt czeka się min 3 miesiące, mnie udało się wszczelić w odwołany przez inną pacjentkę termin; i w ten sposób w miniony piątek trafiłam do najbardziej kompetentnego ze wszystkich znanych mi lekarzy; pan doktor wypytywał mnie o wszystkie szczegóły dotyczące miesiączek, stosunków itp; zaprosił mnie na badanie- usg 3d i 4d, sprzęt najwyższej jakości; wszystko pokazywał mi bardzo dokładnie i tłumaczył ze szczegółami (leżąc na fotelu widziałam wszystko na monitorku na suficie;))- i od razu dowiedziałam się, że dla niego to w 100% endo.. jajnik "przyrosniety" do macicy, między macicą a jelitami masa zrostów- wszystko sztywne praktycznie; zaproponował, żeby jak najszybciej sprawdzić drożność jajowodu (hsg)- najpierw jednak muszę przez 2 cykle brać tabletki anty, żeby przeleczyć torbiel, która wciąż jest na jajniku, żeby przy hsg jakieś świństwo sie nie dostało; dziś odebrałam wynik CA125- 83 więc to też niedobrze... Poczytałam dość dużo na temat endo.. i nie wiem co mam myśleć mam koszmarny nastrój Po pierwsze- mam okres, wprawdzie już 4 dzień, ale dalej boli okropnie... Po drugie, martwi mnie co z tego będzie.. Czy taki ból będzie dokuczał mi już zawsze a po trzecie.. i najważniejsze.. Czy uda mi się zajść w upragnioną ciążę.. To moje największe marzenie, naprawdę mogę znieść wiele bólu, ale chciałabym dać mojemu kochanemu mężowi dzidzię.. dać Nam dzidzię.. Jestem w życiu wielka optymistką, ale czuje, że zaczynam tracić grunt pod nogami.. i nie wiem jak wytrzymam do czerwca, do hsg, które wyjaśni czy w ogóle jest jakaś szansa... Wiem, że przydługawy ten mój post i pewni przynudnawy.. Ale samo pisanie tego sprawiło, że troszke mi lżej na serduchu...