MÓJ HORROR ENDOMETRIOZA
: czwartek, 20 października 2011, 12:31
WITAM
Trafiałam na forum ,gdyż w końcu zostałam zdiagnozowana.Mój horror trwa jakieś 12 lat i ciągle słyszałama od lekarzy że jak urodzę dziecko to ból minie, ale może zaczne od początku.
Kiedy miałam 16lat trafilam na chirurgie z podejrzeniem zapalenia wyrostka.Lekarze tak długo mnie diagnozowali, że wyrostek nie wytrzymał i pękł. Kilkugodzinna operacja na szczęście sie udała, 2 tygodnie w szpitalu ,antybiotyki i doszlam do siebie. Jednak coś sie zmieniło.Miesiączki stały się niewiarygodnie bolesne obfite, do tego stopnia , że każdego miesiąca 2 dni miałam wyjęte z kalendarza.Leżałam na wpół przytomna z termoforem przy brzuchu, tabletki nie działały, bo wszystkie zwracałam. i tak 2 lata- ginekolog mówił że to minie i wszystko sie ureguluje.To był chyba poczatek endometriozy.
Gdy skończyłam 18 lat przepisał tabletki antykoncepcyjne.Świat stał się piękniejszy, bół niewielki, lekkie krwawienia, w końcu mogłam funkcjonować. I tak kolejnych kilka lat brałam bez przerwy hormony.Raz spróbowałam odstawić ale po 2 @ wróciłam, bo ból wrócił. Dodam że cały czas byłam pod kontrolą ginekologa, regularne badania co pół roku łącznie z USG, pojawiały się niewielkie torbiele i znikały. Ból pojawiał się co drugi miesiąc, przy okazji problemy gastryczne, problem z wypróżnianiem.W toalecie wyłam z bólu,a mąż nie wiedział jak mi pomóc.Ten etap trwał 9 lat.
W końcu zdecydowałam się na dziecko, odstawiłam tabletki 1,5 roku temu i zaczęliśmy intensywnie sie starać.Co miesiąc czekałam aż nie dostane @, Jednak nie udawało się.
Każdego miesiąca było coraz gorzej, liczyłam kiedy dostanę @ i nie wychodziłam z domu.3 dni przed @ zaczynało boleć , później 2 dni nieprzytomna z bólu i jakieś 10 dni dochodzenia do siebie.
Zaczęłam dokładnie sie obserwować, mierzyć temperature itd- chciałam zajść w ciąże i ciagle nic.6 miesięcy temu zaczęło boleć w trakcie owulacji. Budziłam sie w nocy i lądowałam w wannie z ciepła wodą jedynie to przynosiło ulge, tabletki nie działały albo je wymiotowałam, czopkow juz nie dałam rady zakladać.
Bałam się kolejnego miesiaca.Poszłam na gina i stwierdziła że to zapalnie przydatków ,seria antybiotykow o dziwo było troszkę lżej.Ale w następnym miesiacu znowu koszmar, mąz dzwonił po pogotowie, dawali zastrzyk i na tym kończyła sie ich rola. W końcu ginekolog wpadl na to że to może torbiele endometrialne, bąknął coś o laparoskopii i dał na 3 miesiace duphaston.Modliłam się żeby pomogło, ale niestety zaczęło boleć coraz mocniej 3 tygodnie z miesiąca nie byłam w stanie funkcjonować. Zmuszałam się żeby wstac z łóżka i zjeść, w toalecie maskara płakałam krzyczałam, to był koszmar.Mąż zalatwił mi zastrzyki ketonal i pyralginę, tyłek bolał ale była ulga. Pojechałam do gina jak przestałam krwawić, torebiele rosły ( około 6 cm ja prawym jajniku), jakieś plamy na macicy, dał skierowanie do szpitala. Na izbie przyjęć oczywiście kazali czekać i przyjść za 3 tygodnie , po następnej miesiaczce. Jakoś przeżyłam, ale slabo pamietam ten miesiąc, zastrzyki p/bólowe pomagały, na szczęście mój mąż potrafi je robić.
W koncu trafiłam na oddzial, pierwsza diagnoza torbiele i laparoskopia. Po 2 USG , które zrobil ordynator oddziału, coś zaczął mówić o laparotomii.Zrobili markery nowotworowe i powiedzieli zobaczymy.
po kilku godzinach przyszedł do mnie sam prof. i mowi że jednak rozetniemy brzuch żeby lepiej widzieć wszystko.Zaczełam dopytywać okazało się że mam wysokie Ca 125 i CEA tez podwyższone. Wtedy juz sie wystraszyłam , okazało się że zrobią badanie histopatologiczne w trakcie operacji, bo może to nowotwór i bedą musieli usunać wszystko.Płakałam jak bóbr, tak chciałam dziecko nie mam nawet 30 lat.Noc przespałam, dali mi coś na sen. Rano zabrali mnie na sale operacyjną, niestety nie zdążyli dać niebieskiej pigułki i wszystko pamiętam.To był horror, nie życze tego nikomu.
Ocknęłam się na sali pooperacyjnej, bolało strasznie, morfina nie pomagała, podłaczyli mnie do jakiejś pompy z lekami- ulżyło troche. Nikt nie chciał mi powiedzieć czy zostawili mi macice i jajniki. wezwali profesora- okazalo się że wszystko mam, ulżyło mi. 2 dni byłam na wpół przytomna, leki działały.
przenieśli mnie na zwykłą sale - przyszedł lekarz i diagnoza- endometrioza. Pierwsza myśl nie jest zle, to nie rak. Dalsze słowa jednak rozwiały mój optymizm. Endo rozsiane po narządach rodnych, usunęli torbiele, ale mam liczne zrosty, macica też w nie najlepszym stanie no i jelita tez zaatakowane.Pocieszali że będzie dobrze, po 7 dniach wypis do domu i kazali przyjśc na kontrolę wtedy porozmiawiamy co dalej robić.
wyszłam ze szpitala w niedzielę.
W nocy obudził mnie ból zołądka, biegunka, zaczełam wymiotować, i tak do rana. Mąż wezwał karetkę , nie przyjechali, bo nie maja ginekologa na dyzurze. Mąż zaniósł mnie do samochodu i zawióżl z powrotem na oddział, nie bardzo pamietam co sie ze mną działo w przez 2 dni, robili mi badania, wzywali chirurgów, brzuch ,miałam wzdęty jak balon.
W koncu stwierdzili że chyba moja endo sie wściekła i przestały mi jelita pracować- musza mnie znowu rozciac i sprawdzic co sie dzieje-horror- trzęslam sie jak galareta.Wymiotowałam całymi dniami i nocami - tylko żółcią bo przecież nic nie jadłam. Przerażał mnie kolejny ból pooperacyjny i perspektywa worka stomijnego ( w trakcie pierwszej opercji nie usunęli endo z jelit-za duze ryzyko).
4 dnia jelita zaczęly się ruszać- udało się!!!!! Nie musieli mnie ciąć- po kilku dniach zaczęłam wracac do siebie. Przy okazji stracilam z 10 kilo.
Przy kolejnym wypisie lekarz opowiedział mi wyszystko.Oprócz licznych zrostow blizn i ognisk endometriozy mam równiez uszkodzone jajowody- nie zajdę w ciążę. Kolejny wyrok spadł na mnie . Na szczęście moj lekarz jest również specjalista od in vitro, pocieszał, że zawsze mam jeszcze możliwość.
Zalecił visanne przez 3 miesiące i odpoczynek, mam sie zregenerować odpoczywać i szykować psychicznie do walki.W koncu jest nadzieja że mogę mieć dziecko.
jestem 3 tygodnie i 2 dni po operacji. Każdego dnia czuję sie lepiej. Prawie nic nie boli.
Byłam 2 dni temu na kontroli, lekarza cos zaniepokoiło, wyznaczył za 2 tygodnie USG dla kontroli.Mam dziwny wałek na blizna bolesny i jakby odrętwiały, po za tym wokól blizny dziwne zgrubienia i twarde miejsca, pobolewa mnie prawy jajnik. Ale mam nadzieje że to minie.
Staram sie mysleć pozytywnie że będzie w końcu dobrze.
dzięki temu forum wiem że nie jestem jedyna z tym problemem i mogę podzielic sie z wami swoja historia
Ale tak na prawde to przetrwałam to wszystko dzięki mojemu męzowi. To wspanialy facet, był przy mnie cały czas, wspierał i pociesza ze wszystko będzie dobrze. Ale jak wychodzi do pracy to płaczę w poduszkę, tak bardzo pragnęliśmy mieć dziecko ....
4 dnia
Trafiałam na forum ,gdyż w końcu zostałam zdiagnozowana.Mój horror trwa jakieś 12 lat i ciągle słyszałama od lekarzy że jak urodzę dziecko to ból minie, ale może zaczne od początku.
Kiedy miałam 16lat trafilam na chirurgie z podejrzeniem zapalenia wyrostka.Lekarze tak długo mnie diagnozowali, że wyrostek nie wytrzymał i pękł. Kilkugodzinna operacja na szczęście sie udała, 2 tygodnie w szpitalu ,antybiotyki i doszlam do siebie. Jednak coś sie zmieniło.Miesiączki stały się niewiarygodnie bolesne obfite, do tego stopnia , że każdego miesiąca 2 dni miałam wyjęte z kalendarza.Leżałam na wpół przytomna z termoforem przy brzuchu, tabletki nie działały, bo wszystkie zwracałam. i tak 2 lata- ginekolog mówił że to minie i wszystko sie ureguluje.To był chyba poczatek endometriozy.
Gdy skończyłam 18 lat przepisał tabletki antykoncepcyjne.Świat stał się piękniejszy, bół niewielki, lekkie krwawienia, w końcu mogłam funkcjonować. I tak kolejnych kilka lat brałam bez przerwy hormony.Raz spróbowałam odstawić ale po 2 @ wróciłam, bo ból wrócił. Dodam że cały czas byłam pod kontrolą ginekologa, regularne badania co pół roku łącznie z USG, pojawiały się niewielkie torbiele i znikały. Ból pojawiał się co drugi miesiąc, przy okazji problemy gastryczne, problem z wypróżnianiem.W toalecie wyłam z bólu,a mąż nie wiedział jak mi pomóc.Ten etap trwał 9 lat.
W końcu zdecydowałam się na dziecko, odstawiłam tabletki 1,5 roku temu i zaczęliśmy intensywnie sie starać.Co miesiąc czekałam aż nie dostane @, Jednak nie udawało się.
Każdego miesiąca było coraz gorzej, liczyłam kiedy dostanę @ i nie wychodziłam z domu.3 dni przed @ zaczynało boleć , później 2 dni nieprzytomna z bólu i jakieś 10 dni dochodzenia do siebie.
Zaczęłam dokładnie sie obserwować, mierzyć temperature itd- chciałam zajść w ciąże i ciagle nic.6 miesięcy temu zaczęło boleć w trakcie owulacji. Budziłam sie w nocy i lądowałam w wannie z ciepła wodą jedynie to przynosiło ulge, tabletki nie działały albo je wymiotowałam, czopkow juz nie dałam rady zakladać.
Bałam się kolejnego miesiaca.Poszłam na gina i stwierdziła że to zapalnie przydatków ,seria antybiotykow o dziwo było troszkę lżej.Ale w następnym miesiacu znowu koszmar, mąz dzwonił po pogotowie, dawali zastrzyk i na tym kończyła sie ich rola. W końcu ginekolog wpadl na to że to może torbiele endometrialne, bąknął coś o laparoskopii i dał na 3 miesiace duphaston.Modliłam się żeby pomogło, ale niestety zaczęło boleć coraz mocniej 3 tygodnie z miesiąca nie byłam w stanie funkcjonować. Zmuszałam się żeby wstac z łóżka i zjeść, w toalecie maskara płakałam krzyczałam, to był koszmar.Mąż zalatwił mi zastrzyki ketonal i pyralginę, tyłek bolał ale była ulga. Pojechałam do gina jak przestałam krwawić, torebiele rosły ( około 6 cm ja prawym jajniku), jakieś plamy na macicy, dał skierowanie do szpitala. Na izbie przyjęć oczywiście kazali czekać i przyjść za 3 tygodnie , po następnej miesiaczce. Jakoś przeżyłam, ale slabo pamietam ten miesiąc, zastrzyki p/bólowe pomagały, na szczęście mój mąż potrafi je robić.
W koncu trafiłam na oddzial, pierwsza diagnoza torbiele i laparoskopia. Po 2 USG , które zrobil ordynator oddziału, coś zaczął mówić o laparotomii.Zrobili markery nowotworowe i powiedzieli zobaczymy.
po kilku godzinach przyszedł do mnie sam prof. i mowi że jednak rozetniemy brzuch żeby lepiej widzieć wszystko.Zaczełam dopytywać okazało się że mam wysokie Ca 125 i CEA tez podwyższone. Wtedy juz sie wystraszyłam , okazało się że zrobią badanie histopatologiczne w trakcie operacji, bo może to nowotwór i bedą musieli usunać wszystko.Płakałam jak bóbr, tak chciałam dziecko nie mam nawet 30 lat.Noc przespałam, dali mi coś na sen. Rano zabrali mnie na sale operacyjną, niestety nie zdążyli dać niebieskiej pigułki i wszystko pamiętam.To był horror, nie życze tego nikomu.
Ocknęłam się na sali pooperacyjnej, bolało strasznie, morfina nie pomagała, podłaczyli mnie do jakiejś pompy z lekami- ulżyło troche. Nikt nie chciał mi powiedzieć czy zostawili mi macice i jajniki. wezwali profesora- okazalo się że wszystko mam, ulżyło mi. 2 dni byłam na wpół przytomna, leki działały.
przenieśli mnie na zwykłą sale - przyszedł lekarz i diagnoza- endometrioza. Pierwsza myśl nie jest zle, to nie rak. Dalsze słowa jednak rozwiały mój optymizm. Endo rozsiane po narządach rodnych, usunęli torbiele, ale mam liczne zrosty, macica też w nie najlepszym stanie no i jelita tez zaatakowane.Pocieszali że będzie dobrze, po 7 dniach wypis do domu i kazali przyjśc na kontrolę wtedy porozmiawiamy co dalej robić.
wyszłam ze szpitala w niedzielę.
W nocy obudził mnie ból zołądka, biegunka, zaczełam wymiotować, i tak do rana. Mąż wezwał karetkę , nie przyjechali, bo nie maja ginekologa na dyzurze. Mąż zaniósł mnie do samochodu i zawióżl z powrotem na oddział, nie bardzo pamietam co sie ze mną działo w przez 2 dni, robili mi badania, wzywali chirurgów, brzuch ,miałam wzdęty jak balon.
W koncu stwierdzili że chyba moja endo sie wściekła i przestały mi jelita pracować- musza mnie znowu rozciac i sprawdzic co sie dzieje-horror- trzęslam sie jak galareta.Wymiotowałam całymi dniami i nocami - tylko żółcią bo przecież nic nie jadłam. Przerażał mnie kolejny ból pooperacyjny i perspektywa worka stomijnego ( w trakcie pierwszej opercji nie usunęli endo z jelit-za duze ryzyko).
4 dnia jelita zaczęly się ruszać- udało się!!!!! Nie musieli mnie ciąć- po kilku dniach zaczęłam wracac do siebie. Przy okazji stracilam z 10 kilo.
Przy kolejnym wypisie lekarz opowiedział mi wyszystko.Oprócz licznych zrostow blizn i ognisk endometriozy mam równiez uszkodzone jajowody- nie zajdę w ciążę. Kolejny wyrok spadł na mnie . Na szczęście moj lekarz jest również specjalista od in vitro, pocieszał, że zawsze mam jeszcze możliwość.
Zalecił visanne przez 3 miesiące i odpoczynek, mam sie zregenerować odpoczywać i szykować psychicznie do walki.W koncu jest nadzieja że mogę mieć dziecko.
jestem 3 tygodnie i 2 dni po operacji. Każdego dnia czuję sie lepiej. Prawie nic nie boli.
Byłam 2 dni temu na kontroli, lekarza cos zaniepokoiło, wyznaczył za 2 tygodnie USG dla kontroli.Mam dziwny wałek na blizna bolesny i jakby odrętwiały, po za tym wokól blizny dziwne zgrubienia i twarde miejsca, pobolewa mnie prawy jajnik. Ale mam nadzieje że to minie.
Staram sie mysleć pozytywnie że będzie w końcu dobrze.
dzięki temu forum wiem że nie jestem jedyna z tym problemem i mogę podzielic sie z wami swoja historia
Ale tak na prawde to przetrwałam to wszystko dzięki mojemu męzowi. To wspanialy facet, był przy mnie cały czas, wspierał i pociesza ze wszystko będzie dobrze. Ale jak wychodzi do pracy to płaczę w poduszkę, tak bardzo pragnęliśmy mieć dziecko ....
4 dnia