Nigdy w życiu nie chorowałam powaznie a tym bardziej nie leżałam w szpitalu a o operacji nawet nie myślalam. Było to dla mnie zupełna abstrakcją. Byłam nawet przekonana, że jestem w tych tematach strasznie nieodporna psychicznie i pewnie bym tego nie przeżyła. Rzeczywistosc okazała sie zupełnie inna. W ostatnim roku dołączyły silne biegunki, wzdęcia itp. Oczywiście objawy te nasilały sie podczas miesiączki. Brałam pigułki anty, wiec tym bardziej dziwne były te silone bóle brzucha. Cała armia lekarzy leczyła mnie min. na zespół jelita drażliwego, depresje (dobrze, ze szybko wsykreciłam sie z tych otumaniających leków) itp. Nikt nawet przez chwile nie powiedział o endo. W lipcu nagle dostałam zaparcia. Trwało to około 2 tygodnie. W międzyczasie wyjechałam na wakacje, z który w trybie pilnym wracałam do domu a konkretnie na stół operacyjny. W zasadzie w ostatniej chwili. Niedrozność przewodu pokarmowego spowodowała endometrioza. Został mi wyciety guz jelita grubego, który w badaniu histo okazał sie endometriozą a nie nowotworem złosliwym jelita. Wycięto mi 22 cm jelita (całą esicę) i wyodrębniono stomię. Operacja poszła dość sprawnie, lekarze po rewizji całej jamy otrzewnej nie znaleźli innych ognisk i przerzutów. Rozchlastali mnie na 15 szwów. Na szczęście dosyć szybko wyjęto mi wszelkie cewniki, dreny itp. W szpitalu nie było zadnych problemów z lekami p. bolowymi itp. Opieka super. Szew zagoił sie super, ale niedługo czeka mnie kolejna operacja zespolenia jelita. Po około1,5 tyg wyszlam ze szpitala, byłam słaba ale dosyc szybko wracałam do formy. Najbardziej strsujace były sprawy związane z utrzymaniem higieny przy stomii, ale całkiem szybko sie ogarnełam. Diagnoza endo nie była dla mnie wielkim szokiem, poniewaz lekarze nie ukrywali że to nowotwór złosliwy (99 przypadków na 100 w tym miejscu). Czekali tylko na potwierdzenie swoich diagnoz w wynikach histo. Dlatego jak tylko dowiedziałam się, że to nie rak i będe żyć to endo wydaje mi sie małym pikusiem

