Witajcie
Nie pisalam nic ostatnio bo albo czasu brak albo odpoczywam. W szkole koniec semestru sie zbliza i mam przed soba dwa ciezkie egzaminy, ktore spedzaja mi sen z powiek

ale... nie o tym.
Ostatnie tygodnie nie byly lekkie, strasznie dokuczala mi niestrawnosc. Objawialo sie to ostrym bolem miesni na srodku brzucha zaraz pod biustem, uczucie tak jakby mi je zywcem rozrywalo

mecze sie z tym wlasciwie od 20tego tygodnia ciazy, od tego czasu bol sie nasilal i momentami byl nie do zniesienia. Pierwszy raz zadzwonilam do poloznej jakies 3tygodnie temu, ona poradzila mi abym wziela srodki na zgage bo to prawdopodobnie ona jest przyczyna... wzielam i na jeden dzien byl spokoj po czym bol wrocil i znowu przybieral na sile. Zmienilam diete, wyeliminowalam wszystko co powodowalo wzdecia, zaczelam jesc rzeczy bogate w blonnik i pic siemie lniane, jadlam bardzo male porcje ale z marnym skutkiem... Z kim rozmawialam to tylko mi mowil, ze na pewno cos zjadlam, albo sie objadlam, a ze w ciazy to juz tak jest... ale nikt nie mial podobnch objawow w ciazy. A ja balam sie zjesc cokolwiek, zeby tylko nie bolalo. Po tygodniu zadzwonilam znowu do poloznej i powiedzialam, ze chce sie widziec z lekarzem bo juz sobie nie radze. Nie moglam jesc, bylam caly czas glodna a przez to zdenerwowana. Polozna zaprosila mnie do siebie, zbadala krew, cisnienie i serduszko malego i swierdzila, ze wszystko dobrze a na bol potrzebne mi sa leki rozkurczowe, ale ze ona nie moze ich wypisac i jak chce to ona umowi mnie do gina. Chcialam aby mnie umowila, ale najblizszy wolny termin mialam na za dwa tygodnie... postanowilam wiec pojsc do lekarza rodzinnego. Przyjal mnie mlody lekarz, przeprowadzil wywiad i powiedzial, ze musi sie skonsultowac ze swoim starszym kolega bo on nie bardzo wie co robic. Wrocil po chwili i mowi, ze on mi pomoc nie moze, ze to normane, ze mnie boli no bo w ciazy jestem i ciaza tak oddzialowuje na miesnie... a ze gdyby byla tragedia to staraliby mi sie jakos pomoc ale tak to nie i ze on ma nadzieje ze pozostale (na tamten moment) 16 tygodni szybko minie

Powiedzialam do widzenia i wyszlam... droge do domu przeryczalam.
Za kilka dni mialam leciec do PL i w tym widzialam nadzieje, ze tam pojde do lekarza i dowiem sie co mi dolega i jak moge sobie pomoc. Jak polozna mnie wazyla to wyszlo, ze przytylam od poczatku ciazy 2kg... maluszek rosnie, brzuch rosnie a mnie ubywa...
Na nastepny dzien zadzwonila znajoma zapytac co slychac i jak powiedzialam jej co mi dolega to wpadla na genialny pomysl... goraca woda! Powiedziala, ze ona miala kiedys podobne problemy i wtedy kazano jej pic goraca wode... Wiecie, ze pomoglo

Pojechalam do PL i tam rozmawialam ze swoja siostra (jest pielegniarka), wytlumaczyla mi co sie dzieje i dlaczego mam takie bole. Od tamtej pory jak tylko pojawiaja sie gazy w moim zoladku to siegam po goraca herbate zeby nie dopuscic do zebrania sie gazow.
Teraz sa dni lepsze i gorsze kiedy mam brzuch jak bania ale tan bol miesni nie wraca

Jak bedzie bardzo zle to mam wziac nospe- ona tez mi pomaga.
W tym tygodniu bylam na kontroli u poloznej i z malenstwem wszystko dobrze, serduszko ladnie bija. Ja jem teraz troche wiecej i od poprzedniego pomiaru przytylam kolejne 1,5kg wiec cos sie rusza i idzie do przodu
Janek nabiera mocy co czuje bardziej z kazdym dniem

Do konca ciazy zostalo nam niecale 14 tygodni. Czas zaczac sie interesowac tematem porodu... przyznam sie Wam szczerze, ze jestem przerazona i pelna obaw jak sobie poradze, bo bardzo zle znosze bol... boje sie jak to bedzie z moim psyche juz po... a zarazem jak czytam Wasze watki to czuje w sobie ogromna sile i wiare, ze skoro Wy sobie radzicie z bolem i codziennymi zmaganiami to ja tez dam rade

Dziekuje wam za to
No... ale sie rozpisalam

Sie okaze ze wyczerpalam swoje wpisy an forum i mnie na miesiac zablokujecie
Sciskam Was mocno i sle pozdrowienia z pochmurnego Sztokholmu
